Academia.eduAcademia.edu

Oświadczenie w sprawie kśiążki: Kobieta w średniowiecznej Europie

Oświadczenie w związku z wezwaniem mnie na świadka przez Rzecznika Dyscyplinarnego Ds. Nauczycieli Akademickich profesora doktora habilitowanego Bogusława Sygita, w sprawie profesora Andrzeja Radzimińskiego.

Warszawa, 5 XII 2014 W związku zamieszczonym przeze mnie na portalu academia.edu tekstem „Metoda pracy Andrzeja Radzimińskiego” zostałem wezwany na przesłuchanie dnia 24 XI 2014 w charakterze świadka przez Rzecznika Dyscyplinarnego Ds. Nauczycieli Akademickich profesora Bogusława Sygita. Ze względu na znaczenie sprawy uznałem, że należy zachować jak najszerszą jawność całej sprawy, stąd umieszczam tutaj moje oświadczenie wygłoszone podczas przesłuchania. Tekst tutaj zamieszczony różni się od tego złożonego na ręce Rzecznika w następujących punktach: - usunąłem moje dane adresowe; - załącznik numer 1 znajduje się na moim profilu na portalu academia.edu pod adresem: https://www.academia.edu/8618437/Metoda_pracy_Andrzeja_Radzimińskiego; - nie dodałem załączników numer: 2, 3, 4 i 6. Dokumenty te zostały usunięte z portalu acadmia.edu przez profesora Radzimińskiego; - załącznik numer 8, który składał się z wydruków artykułów prasowych zastępuje wymienieniem linków do tychże tekstów (widziano 5 XII 2014): http://nowosci.com.pl/320503,Profesor-Andrzej-Radziminski-przyznal-sie-do-plagiatu-alezastanawia-sie-czy-nie-pochopnie.html http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20141027/TORUN01/141029298 http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,117915,16848157,Nierzetelna_ksiazka_b__rekt ora_UMK_prof__Radziminskiego_.html - zmieniłem formułę prezentacji załącznika 9. Rzecznikowi Dyscyplinarnemu przekazałem go jako odpowiednio oznaczone wydruki fotokopii wymienionych prac. W niniejszym dokumencie uznałem, że lepiej pokazać je w formie takiej, w jakiej podobne porównanie przedstawiłem w pierwszym tekście. Tak, jak to miało miejsce poprzednio poprzez dobór odpowiedniego koloru tła zaznaczyłem, które fragmenty omawianych prac mają swoje odpowiedniki w książce profesora Radzimińskiego. Kolorem czerwonym i fioletowym zaznaczyłem różnice i frapujące passusy. Na koniec, chciałbym się odnieść do słów, jakie padają w wywiadzie z profesorem Radzimińskim dla pisma UMK „Głos Uczelni” (http://glos.umk.pl/2014/12/kobieta/ widziano: 5 XII 2014), który został opublikowany już po moim przesłuchaniu. Chcę poinformować, że w moim tekście nie padały pytania, jakie są wymienione w wywiadzie. Moje pytania były bardzo konkretne i dotyczyły wyraźnie zaznaczonych problemów, co każdy może sprawdzić. Nie mam zamiaru wchodzić tutaj w polemikę, zachęcam jednak do czytania tekstów i aby każdy sam wyrobił sobie opinię na ten temat. Rzecznik Dyscyplinarny Ds. Nauczycieli Akademickich Bogusław Sygit Oświadczenie W związku z wezwaniem mnie na świadka przez Rzecznika Dyscyplinarnego Ds. Nauczycieli Akademickich profesora doktora habilitowanego Bogusława Sygita, w sprawie profesora Andrzeja Radzimińskiego chciałbym oświadczyć, co następuje: - nie znam osobiście profesora Andrzeja Radzimińskiego; - w wyniku całej sprawy nie odniosłem żadnych korzyści i ich ewentualne uzyskanie nie było moim celem w ujawnieniu całej sprawy; - nikt mnie nie motywował do podjęcia sprawy, ani też do jej ujawnienia; - nie działałem w porozumieniu z innymi osobami, w spisku, czy też w większej grupie; - nie jestem i nie byłem stroną w dyskutowanej sprawie. Tak, jak opisywałem w tekście, od którego cała sprawa się zaczęła (załącznik 1), na problem zapożyczeń w książce profesora Radzimińskiego natrafiłem przypadkowo. W trakcie jej lektury zauważyłem, że czytałem już podobne sformułowania w innej pracy, czyli w książce profesora Krawca. Początkowo nie wiedziałem, co zrobić w tej sytuacji. Miało to miejsce na przełomie sierpnia i września 2013 roku. Minęło kilka miesięcy nim postanowiłem wrócić do książki profesora Radzimińskiego i na wiosnę 2014 roku zacząłem na wyrywki korzystając z wyszukiwarki Google’a szukać zdań, czy też sformułowań obecnych w jego pracy. W ten sposób natrafiłem na kilka kolejnych zapożyczeń. W tym z książek profesora Michalskiego i profesor Shahar. Trafiłem także na kilka pomniejszych zapożyczeń, o czym wspomniałem w moim oryginalnym tekście. Po kilku tygodniach rozważań zdecydowałem, że w tej sytuacji najlepszą metodą działania będzie umieszczenie tekstu o tych zapożyczeniach w Internecie. Ze wszystkich dostępnych portali, za najwłaściwszy do tego typu działań uznałem www.academia.edu. Tam też umieściłem w piątek 3 października porównanie tekstów z odpowiednim wstępem. Nim to nastąpiło o problemie poinformowałem profesora Krawca (w czerwcu tego roku), jak też i profesora Michalskiego (we wrześniu tego roku). Tekst ten nigdy nie był i nie miał być recenzją. Dotyczył on metody pracy profesora Radzimińskiego, którą zastosował w swojej książce. Nie odnosiły się do całości dorobku 1 profesora Radzimińskiego, którego nie znam i nie jestem w stanie w żaden sposób ocenić, tak pozytywnie, jak też i negatywnie. W moim tekście znalazły się pytania, czy metoda pisania pracy popularnonaukowej, jaką zastosował profesor Radzimiński, a polegająca na przejmowaniu dużych fragmentów tekstu z innych opracowań, jest dopuszczalna. Nie chodzi tutaj o przejęcie ustaleń, czy też idei danego autora, a o przepisanie czyichś słów i podpisanie się pod nim swoim własnym nazwiskiem. Profesor Radzimiński na mój tekst zareagował po tygodniu umieszczając na portalu acadmia.edu w sobotę 11 października swoją odpowiedź (załącznik numer 2) wraz z plikiem pdf książki. W odpowiedzi odniósł się do moich uwag (określając je mianem zarzutów), oraz niezgodnie ze stanem faktycznym, nazwał mój tekst recenzją. Odpowiedź zawierała wprost stwierdzenia, że doskonale wie, w jaki sposób pisał i konstruował swoją książkę. Dla osoby czytającej ów tekst oczywiste było, że profesor Radzimiński zdaje sobie sprawę z tego, że znajdują się w jego książce zapożyczenia. Uważa on jednak, że nie oznacza to, że była ona napisana nierzetelnie. W jego odczuciu taki sposób pisania pracy popularnonaukowej jest jak najbardziej dopuszczalny. Następnego dnia profesor Radzimiński wysłał do promotora mojej pracy doktorskiej list, w którym doszukiwał się niecnych intencji w moich działaniach. Chciał on także, aby mój promotor wpłynął na mnie, abym zmienił moje nastawienie. Pojawiła się tam także groźba, iż rozważa on podanie mnie do sądu. W poniedziałek 13 października na wspominanym portalu academia.edu pojawiło się kolejne oświadczenie (załącznik numer 3). W nim profesor Radzimiński wykorzystywał definicję pracy popularnonaukowej zaczerpniętą z wikipedii, bez odpowiedniego odnośnika, a także wzywał mnie, abym go przeprosił. Jeżeli bym tego nie uczynił w przeciągu 14 dni, to pozwie mnie do sądu. We wtorek profesor umieścił kolejne oświadczenie (załącznik numer 4), gdzie pada stwierdzenie, że o całej sprawie poinformował Radę Wydziału swojej macierzystej jednostki. Dodał także, że mamy już tylko 13 dni na przeprosiny. W środę wszystkie te teksty zniknęły. Zamiast tego dostałem wiadomość wysłaną do mnie poprzez portal academia.edu, gdzie profesor Radzimiński stwierdza, że poniosły go emocje. Proponuje także rozmowę, która miałaby na celu ustalenie dalszych działań. W efekcie miałoby powstać wspólne oświadczenia, a ja usunąłbym z Internetu mój tekst. Chcę wyraźnie zaznaczyć, że był to pierwszy bezpośredni kontakt między nami. Następnego dnia odpowiedziałem na ofertę profesora Radzimińskiego mailem (załącznik numer 5), gdzie grzecznie podziękowałem za propozycję rozmowy telefonicznej. 2 Życzyłem także, aby cała sprawa się dobrze zakończyła. Także w czwartek pojawiło się na portalu academia.edu kolejne oświadczenie profesora Radzimińskiego (załącznik numer 6). W nim przyznał się on do błędnych działań. Po tymże oświadczeniu wysłałem do profesora Radzimińskiego mail, w którym gratulowałem mu tego oświadczenia i życzyłem, aby całą sprawę udało się dobrze zakończyć (załącznik numer 7). Już w sobotę, czyli w dwa dni po przyznającym się do winy oświadczeniu, pojawił się w lokalnym toruńskim dzienniku „Nowości” tekst, gdzie profesor Radzimiński zaczął się wycofywać ze swoich słów. Podobne sformułowania padły w tekście „Gazety Wyborczej”, jak też i Głosu Pomorza (patrz załącznik zbiorczy numer 8). W efekcie wspomnianych gróźb sądowych usiadłem do systematycznego sprawdzania tekstu książki profesora Radzimińskiego. Do chwili wysłania przez niego wiadomości o wycofywaniu się z drogi sądowej sprawdziłem cały wstęp. Ustaliłem, że jest on w praktyce w całości zapożyczeniem z pracy profesor Shahar, jak też w jednym miejscu doszło do (dopuszczalnego, jeżeli chodzi o zasady pracy naukowej) przejęcie tekstu z naukowego tekstu profesora Radzimińskiego, gdzie wykorzystał on ustalenia profesora Jacquesa Le Goffa. W innym miejscu zaczerpnął słowa z pracy profesor Boguckiej. Przed przybyciem na przesłuchanie sprawdziłem także moje notatki, które powstały na początku moich poszukiwań. Uporządkowałem je i sprawdziłem pewne kwestie w bibliotece. Stąd też dodaję zapożyczenia, o których wspominałem w moim oryginalnym tekście. Dotyczą one pracy profesor Sowiny, profesor Zaremskiej i profesor Ashenburg. Całość tych ustaleń znajduje się w załączniku numer 9 w formie kopii odpowiednich stron z wymienionych opracowań. Nie twierdze, że to wszystkie i jedyne zapożyczenia, jakie można znaleźć w książce profesora Radzimińskiego. Nie było jednak moim celem i zadaniem, aby robić śledztwo w tej sprawie. Tym bardziej robić szczegółową analizę omawianej pracy. Jestem w sytuacji człowieka, który natrafił na pewien problem i zadaje pytanie, a od udzielenia na nie odpowiedzi są już inne osoby. To odpowiednie instytucje powinny, w przypadku pojawienia się tego typu podejrzeń, dokonać, bądź też zlecić odpowiednią całościową analizę danej pracy. Chcę wyrazić w tym miejscu zadowolenie, że Rzecznik Dyscyplinarny UMK zajmuje się tą sprawą. Konieczne jest ocenienie, czy metoda zastosowana przez profesora Radzimińskiego jest dopuszczalna w pracy popularnonaukowej. Odpowiedź na to pytanie będzie miała ogromne znaczenie zarówno dla nauki polskiej, jak też i popularyzacji nauki w Polsce. 3 academia.edu Data: Do: Temat: Od: Strona 1 Thu, 16 Oct 2014 11:14:41 +0200 [email protected] academia.edu "Antoni Tadeusz Grabowski" <[email protected]> Szanowny Panie Profesorze, bardzo dziękuję za wiadomość. Ciesze się także z podjętej przez pana decyzji. W najbliższym czasie niestety nie będę mógł porozmawiać, gdy tylko będzie to możliwe, to zadzwonię. Mam nadzieje, że w przeciągu kilku najbliższych dni. Chce jednak korzystając z okazji napisać kilka rzeczy. Nikt mnie nie inspirował i nie kierował moimi działaniami odnośnie do tej sprawy. Tak jak pisałem w tekście, na ten temat natrafiłem sam i to dosyć przypadkowo. Po długim zastanowieniu i wielu wątpliwościach zdecydowałem się go upublicznić w ten sposób, uważając, że jest to najlepsza formuła. Chce także wyraźnie zaznaczyć, że w tekście nie chciałem podważyć całości dorobku naukowego Profesora. Odnosiłem się w nim tylko do owej problematycznej książki. Mam nadzieje, że uda się panu profesorowi porozumieć ze wszystkimi autorami i sprawa zakończy się we właściwy sposób. -pozdrawiam Antoni T. Grabowski https://independent.academia.edu/AntoniGrabowski operaemail:/mail_144564/5339797.html 2014-11-21 15:15:53 Re: academia.edu Do: Temat: Data: Od: Strona 1 Andrzej RadzimiĔski <[email protected]> Re: academia.edu Fri, 17 Oct 2014 13:23:05 +0200 "Antoni Tadeusz Grabowski" <[email protected]> Szanowny Panie Profesorze, bardzo dziĊkujĊ za zamieszczone oĞwiadczenie na academia.edu. PodtrzymujĊ chĊü do kontaktu telefonicznego i jak tylko skoĔczĊ sprawy, które obecnie mnie zajmują, odezwĊ siĊ. pozdrawiam ATG 1. S. Shahar, The fourth estate: a history of women in the Middle Ages, trans. C. Galai (London ; New York, 2003). A. Radzimiński, Kobieta w średniowiecznej Europie (Toruń, 2012), s. 20-6 2. A. Radzimiński, ‘Obraz kobiety w dokumentach papieskich z okresu pontyfikatu Marcina V (1417-1431)’, w Z.H. Nowak, A. Radzimiński (red.), Kobieta i rodzina w średniowieczu i na progu czasów nowożytnych (Toruń, 1998), s. 45–56. J. Le Goff, ‘Człowiek średniowiecza [wstęp]’, w J. Le Goff (red.), Człowiek średniowiecza, tłum. M. Radożycka-Paoletti (Warszawa; Gdańsk, 1996). A. Radzimiński, Kobieta w średniowiecznej Europie (Toruń, 2012), s. 20 3. K. Ashenburg, Historia brudu, tłum. A. Górska (Warszawa, 2010); A. Radzimiński, Kobieta w średniowiecznej Europie (Toruń, 2012), s. 219 4. H. Zaremska, ‘Miejsca spotkań kultury masowej: karczmy i łaźnie’, w B. Geremek, J. Banaszkiewicz (red.), Kultura polski średniowiecznej XIV-XV w, Z prac Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk (Warszawa, 1997), s. 239–55; A. Radzimiński, Kobieta w średniowiecznej Europie (Toruń, 2012), s. 217-9 (łaźnie, s. 250, 254); A. Radzimiński, Kobieta w średniowiecznej Europie (Toruń, 2012), s. 227 (karczmy, s. 245, 248, 249) 5. M. Bogucka, Gorsza płeć: kobieta w dziejach Europy od antyku po wiek XXI (Warszawa, 2005); A. Radzimiński, Kobieta w średniowiecznej Europie (Toruń, 2012), s. 36 6. U. Sowina, ‘Wdowy i sieroty w świetle prawa w miastach Korony w późnym średniowieczu i wczesnej nowożytności’, w M. Dąbrowska, A. Klonder (red.), Od narodzin do wieku dojrzałego: dzieci i młodzież w Polsce: praca zbiorowa, 1: Od średniowiecza do wieku XVIII (Warszawa, 2002), s. 29–54; A. Radzimiński, Kobieta w średniowiecznej Europie (Toruń, 2012), s. 207-8 Shahar, s. 1-9 But from the twelfth century on, with the great social and economic transformations that marked the age, the triple society, though not entirely discarded, was partially replaced by a new popular description. It continued to express mainly an ideal and finally also a political conception that was realized in the representative assemblies, while the new description was based on a division into ‘socio-professional’ classes, to use the phrase coined by J.Le Goff. To designate these classes contemporary writers used the terms conditio and status, in place of ordo as in the triple society. The ‘literature of estates’, as historians sometimes call the writings about the ‘socio-professional’ classes, does not present a uniform description of society, but there are two features that occur throughout. The old, horizontally-balanced division has been replaced by a vertical one, reflecting a human rather than a divine order. Secondly, the old ordines were subdivided on a ‘socioprofessional’ basis. The Worshippers are divided into the Regular and the Secular clergy, the latter being graded hierarchically from the pope down through the cardinals and all the lower ranks, to the parochial priests at the bottom of the ladder. Warriors are divided into dukes, counts, knights and sergeants. The class of Workers is made up of free peasants, serfs, merchants, notaries, physicians, various artisans, beggars and thieves. (As Max Weber put it, in the city every activity becomes a profession, including beggary, crime and prostitution.) Each of the above-listed trades or titles have particular faults and sins peculiar to them. In these descriptions of society, and in other writings from the twelfth century onwards, women are almost always categorized separately. They are described as a distinct class, subdivided according to their social-economic, rather than ‘socioprofessional’ position. Otherwise, they are subdivided according to their personal, i.e. marital, status, a division never applied to men. This may be illustrated in several ways. The thirteenthcentury manual for preachers, De Eruditione Praedicatorum, by the Dominican Humbert de Romans, has a separate section on preaching to women. The first chapters of this section are devoted to nuns, having different sermons for each order. These are followed by a chapter for lay women (ad omnes mulieres), followed by separate chapters for noble ladies, wealthy bourgeoises, poor country women, maid-servants and whores. An example of women being described as a distinct category, subdivided according to their marital status, is to be found in Etienne Fougères’ Livre de Manières, written in the second half ofthe twelfth century. The author deals separately with maidens, married women and widows and the proper way for them to conduct themselves. Sometimes the division is based on both the ‘socio-professional’ or socialeconomic and the marital status. This was done in the fifteenth-century Dance of Death, which is documented in wallpaintings and in poetry. Here women, as a distinct category, were added to the Dance, which had previously comprised only male figures. Among the female figures dragged along by the corpse are a queen, an abbess, a nun, a pedlar and a sister of mercy, showing a subdivision based on occupation or title. In addition, there are also women in various familial, biological and psychological phases— the virgin, the beloved, the bride, the Radzimiński, s. 20-26 Jednak w XII wieku, na skutek obserwowanych zmian społecznych i gospodarczych, zmieniał się również obraz ówczesnego społeczeństwa, a tym samym ulegała zmianie jego trójfunkcyjna wizja zaproponowana przez Adalberona z Laon. Według tego nowego ujęcia, społeczeństwo stopniowo zaczęło dzielić się na grupy społeczno-zawodowe. Dla określenia tych grup współcześni autorzy używali pojęć conditio i status, zastępując pojęcie ordo, które występowało w koncepcji społeczeństwa trójfunkcyjnego. 1 Ten nowo stworzony obraz społeczeństwa nie był jednak w żadnym razie jednolity czy homogeniczny. Z jednej bowiem strony nadal był kreowany obraz społeczeństwa hierarchicznego wertykalnie, jako wyraz właściwego porządku ludzkiego i boskiego. Po drugie, owe ordines, na bazie społeczno-zawodowych zmian, zostały podzielone na dalsze podgrupy. Modlący dzielili się mianowicie na duchownych zakonnych i świeckich, przy czym ci ostatni byli uszeregowani hierarchicznie: od papieża, przez kardynałów, biskupów, aż do kleru paraialnego. Z kolei książęta, hrabiowie, rycerze tworzyli ordo walczących. Wśród pracujących znajdujemy zarówno wolnych chłopów, chłopów poddanych, kupców, notariuszy, lekarzy, rzemieślników, żebraków i złodziei. Według określenia Maxa Webera, każda działalność w mieście jest zawodem, włączając w to działalność przestępczą, żebraczą czy prostytucję. Każdemu takiemu zawodowi czy zajęciu zostały przyporządkowane określone przewinienia i grzechy. W opisie ówczesnego społeczeństwa, jak też w różnych utworach literackich, które zaczęły powstawać od XII wieku, kobieta zaczyna pojawiać się prawie bez wyjątku jako odrębny stan. Naturalnie także w odniesieniu do kobiet tworzy się różne podgrupy deiniowane jednak bardziej według kryteriów społeczno-gospodarczych aniżeli społecznozawodowych, jak to przyjmujemy w przypadku mężczyzn. Ponadto kryterium różnicującym w przypadku kobiet był stan rodzinny, który nie miał zastosowania u mężczyzn. Przykłady takiego właśnie społeczno-ekonomicznego deiniowania kobiet znajdujemy w księdze kazań z końca XIII wieku pt. O erudycji kaznodziejów (De eruditione praedicatorum) autorstwa dominikanina Humberta de Romans (ok. 1200–1277). Kazaniom dla kobiet została bowiem poświęcona odrębna część tego utworu, której pierwszy rozdział traktował o zakonnicach. W całości zawiera on natomiast kazania dla różnych stanów. W dalszych partiach dzieła Humberta de Romans zostały umieszczone kazania dla świeckich kobiet, przy czym poszczególne fragmenty są poświęcone: szlachciankom, zamożnym mieszczankom, biednym chłopkom, służącym i prostytutkom. Z kolei Étienne de Fougères (zm. 1178) w swojej księdze obyczajowej pt. Księga zwyczajów (Livre des manières), która pochodzi z 2. połowy XII wieku, traktuje kobiety także jako odrębną grupę, dzieląc je według statusu rodzinnego: kobiety stanu wolnego, zamężne oraz wdowy. Takie podziały bardzo obrazowo zostały odzwierciedlone np. w XVwiecznych Tańcach śmierci, malowanych na ścianach, czy też opisywanych w ówczesnych wierszach. Wśród kobiet porwanych przez śmierć znajdowała się królowa, opatka, zakonnica, uliczna handlarka oraz siostra miłosierdzia. Mamy więc tu podział według godności i wykonywanych zawodów. Ponadto newly-married and the pregnant woman. Being thus ranged together as a class, women, like the other classes, have special faults and sins attributed to them. These are sometimes subdivided to match the internal division of the class, and sometimes given as applying to the feminine class as a whole. Among the faults and sins attributed to women as such are: vanity, pride, greed, promiscuity, gluttony, drunkenness, bad temper, fickleness, and more. The authors also declare that women must be kept out of public office, must not serve as judges nor wield any kind of authority, may not take part in councils or public assemblies, and must devote themselves to their domestic functions. A good woman is one who loves and serves her husband and brings up her children. In the manuals for confessors, too, a special section was usually devoted to the characteristic sins to be expected in women. In contrast to the inequality between the condition of men and women in the temporal Church, as well as in society and the state, Christianity viewed the sexes as equal with regard to grace and salvation: There is neither Jew nor Greek, there is neither bond nor free, there is neither male nor female: for ye are all one in Christ Jesus (Epistle to the Galatians 3:28). Nevertheless, a twelfth-century ecclesiastical author, Abbot Hugh of the Flavigny monastery, in describing the metaphysical hierarchy, placed women separately at the bottom of his list. His celestial hierarchy went as follows: Peter and Paul, the other Apostles, the saintly hermits, the perfect monks living in communities, good bishops, good laymen, women. Like the homiletics and the works dealing with the hierarchy of grace, the ‘estate literature’ was written by men. In his Canterbury Tales Chaucer has the Wife of Bath speak the following words: By god, if wommen hadde writen stories, As clerkes ban with-inne hir oratories, They wolde ban writen of men more wikkednesse Than all the mark of Adam may redresse. A reasonable asumption. But in reality, when a woman in the Middle Ages did write on social and moral questions, she too defined women as a class unto themselves. Christine de Pisan, who, in the late fourteenth and early fifteenth century wrote many books of poetry, history and morality, and who was aware of the fact that the image of women had been created by men, was also the author of ‘The Body Politic’ (Corps de Policie). In this treatise on political morality she discusses the classes that comprise the political body and their respective duties, making no mention of women. To them, she devoted a special volume entitled ‘The Book of the Three Virtues’ (Le Livre des Trois Vertus), or ‘The Treasure of the Ladies’ City’ (Le Trésor de la Cité des Dames), as it is called in certain manuscripts. It is a parallel work to ‘The Body Politic’, dealing with the duties of women in the different classes, and also includes precepts for maidens, married women and widows. It would seem, therefore, that most medieval writers treated women as a distinct class, thereby providing the justification for the actual separate study of the history of women in the Middle Ages. This, however, is only the theoretical background. The social scheme wherein women are a distinct class is part of the przedstawiane były tam również kobiety w różnych sytuacjach: jako dziewczyna, kochanka, narzeczona, młoda małżonka, kobieta ciężarna. Ponieważ kobiety były wówczas traktowane jako odrębny stan, to również im, podobnie jak innym grupom, zostały przypisane określone winy i grzechy, niektóre z nich jako typowe dla poszczególnych kategorii kobiet, inne zaś charakterystyczne dla wszystkich kobiet. Te ogólne przywary to przede wszystkim: próżność, duma, chciwość, namiętność, obżarstwo, pijaństwo, zmienność. We współczesnych pismach można zatem przeczytać, że należy kobiety trzymać z dala od urzędów publicznych i nie powierzać im funkcji sędziów czy zarządców. Nie powinny one brać udziału w publicznych naradach oraz zebraniach. Winny natomiast koncentrować się na spoczywających na nich pracach domowych. Dobra kobieta to taka, która kocha i troszczy się o swojego męża oraz wychowuje ich wspólne dzieci. Również w penitencjałach znajdowały się specjalne rozdziały poświęcone rzekomo typowym kobiecym grzechom. W przeciwieństwie do istniejącej nierówności między kobietami a mężczyznami, która ukształtowała się zarówno w Kościele, jak też w państwie i społeczeństwie, chrześcijaństwo uznawało równość płci ze względu na łaskę zbawienia. Jak czytamy w Liście do Galatów: „Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie” (Ga 3, 28). Mimo tego pisarz kościelny i opat klasztoru Flavigny Hugo (1065–ok. 1140), w początkach XII wieku, w dziele pt. Kronika Flavigny (Chronicon Virdumense seu Flaviniacense), stworzył swoją własną, metaizyczną hierarchię z kobietami, jako odrębną grupą na jej końcu. Najpierw szli w niej: Piotr i Paweł, Jan Chrzciciel, pozostali apostołowie, święci mnisi, normalni mnisi, którzy żyli we wspólnotach, dobrzy biskupi, dobrzy świeccy, kobiety. 2 Jeżeli zdarzyło się w średniowieczu, że na tematy społeczne i obyczajowe wyjątkowo wypowiedziała się kobieta, to i tak przedstawiała ona kobiety jako wydzielony stan. Krystyna de Pisan na przełomie XIV i XV wieku napisała sporo tomów wierszy, prac historycznych i obyczajowych. Wśród nich Ciało państwa (Le livre du corps de policie), polityczny moralitet, w którym przedstawiła wszystkie stany tworzące państwo oraz określiła ich obowiązki. Daremnie jednak byłoby szukać wśród nich kobiet. Właśnie im poświęciła ona trzy tomy swoich dzieł zatytułowane: Księga trzech cnót (Le livre des trois vertus), Skarb miasta kobiet (Le trésor de la cité des dames) oraz Księga miasta kobiet (Le livre de la cité des dames). W dziełach tych zajmuje się ona obowiązkami kobiet różnych stanów, jak również właściwym zachowaniem się młodych dziewcząt, kobiet zamężnych oraz wdów. Przyznać trzeba, że najczęściej autorzy średniowieczni traktowali kobiety jako odrębny stan i zajmowali się nimi osobno. Oczywiście mówimy tutaj jedynie o teorii odnoszącej się do rozumienia roli kobiety i przedstawiania jej w różnych utworach epoki. Teoretyczny model, w którym kobiety tworzyłyby własną klasę czy grupę społeczną należy teraz skonfrontować z ówczesną rzeczywistością i odpowiedzieć na pytanie, na ile teoria zgadza się z praktyką. Czy rzeczywiście theory about woman in the Middle Ages and of her described image. It remains to be seen to what extent theory matched reality, and whether the generality of women did in fact bear the distinguishing marks of a medieval order with its own law (jus). We have seen that contemporary writers were aware of the special situation of women in the different classes, and expressed it in the subcategories into which they divided them. Needless to say, if we wish to discover the functions performed by women, the rights they enjoyed and the discrimination to which they were subjected, we shall have to study each class separately. If we wish to visualize their lives, we shall have to deal with the way of life of women in each and every social class. We shall have to study the mode of living, privileges and deprivations of a noblewoman, and compare them with those of a nobleman, and then do the same with the townswoman and the peasant. Moreover, women were denied access to one of the routes by which men of the lower classes could rise, namely, education at a church school, admission into the service of the Church and an ecclesiastical career. In the words of Philippe de Novare: ‘The Church often made it possible for poor men to become great churchmen and rise to wealth and honour.’ To say that it happened often is an exaggeration, but it did happen. Women, on the other hand, had no such option: the secular Church was closed to them, and only the upper class took the veil. While some writers stressed the economic differences between women in their respective classes, others laid emphasis on their marital status. It was also for this reason that in registers and censuses the marital status of women was invariably noted: if a woman was single nothing was appended; if married, her husband’s name; or it was noted that she was a widow. This was never done where men were concerned. (Had the registers shown the widowed state in men, too, it would have helped modern demographers to determine the relative lifeexpectancy of men and women in the Middle Ages!) Modern European languages have retained special titles for women of different marital status—Miss, Mrs; Mlle, Mme; etc., while no such distinction exists for men, suggesting that to this day the public view of women is more affected by their marital status than the view of men. During the Middle Ages this was not merely a matter of opinion: the legal status and real rights of the married woman differed from those of the unmarried and widowed. This held for all classes of society, as we shall see. One illustration may suffice here: according to the ordinances of the lepers’ house at Amiens, a patient who called a married serving woman a prostitute was sentenced to twenty days’ penance, while one calling an unmarried serving woman by the same name was sentenced to only ten… There is no doubt that all the subdivisions, social and marital, existed in reality to a great extent. But no general model or image fits reality perfectly, nor do they in this case. Moreover, in the Middle Ages the law did not fully reflect the real status of some women. The question whether women were in fact a distinct class will be dealt with throughout this volume. Here we shall propose only one example to illustrate the disparity between the situation as described in the ‘estate literature’ and in reality. It will serve to point out the difference between reality, on the one hand, and literary images, theoretical models and even the law, on the other. We have seen that in his categorization of all lay women Humbert de kobiety tworzyły w średniowieczu jako całość stan z cechami właściwymi stanom, a więc przede wszystkim z własnym prawem? Widzieliśmy już jednak, że współcześni pisarze wyraźnie różnicowali kobiety w ich pozycji społecznej oraz zadaniach im przeznaczonych. Przyznać trzeba, że dla córek wywodzących się z niższych grup społecznych jedna z dróg kariery oznaczająca wyrwanie się ze swojego stanu, np. w porównaniu do synów wywodzących się z takich grup, była zamknięta. Chodzi o wykształcenie np. w szkole klasztornej, wstąpienie do służby kościelnej oraz awans w hierarchii duchowieństwa. Jak zauważył trafnie XIX-wieczny historyk Philippe de Novare, „dzięki kościołowi biedni ludzie stawali się często potężnymi ludźmi tegoż kościoła i osiągali bogactwo oraz zaszczyty”. Takie kariery zdarzały się i owszem, jednak pamiętać trzeba, że w przypadku kobiet mogły one dotyczyć co najwyżej objęcia wysokich stanowisk w klasztorach, ponieważ świecki kościół pozostawał dla nich niedostępny. Podczas gdy u części autorów średniowiecznych podkreślało się przede wszystkim ekonomiczne zróżnicowanie przedstawicielek różnych stanów, to inni mocniej podkreślają status rodzinny. Nie bez powodu pisarze średniowieczni dołączali do wszelkiego rodzaju damskich imion ich stan rodzinny: wolna, zamężna (z imieniem małżonka) lub wdowa. Takich określeń nie spotykamy przecież w przypadku mężczyzn. Otóż fakt, że we współczesnych językach europejskich sposób zwracania się do kobiet wolnych i zamężnych pozostał zróżnicowany (np. Fraulein, Frau, Miss, Mistress, Mademoiselle, Madame), a w przypadku mężczyzn mamy do czynienia tylko z jednym określeniem (Herr, Mister, Monsieur) wskazuje wyraźnie, że na pozycję społeczną kobiety bardzo mocno oddziaływał jej stan cywilny, i to zdecydowanie bardziej niż w przypadku mężczyzn. Nie jest przypadkiem, że w rachunkach informujących o gościach biorących udział w ucztach organizowanych przez Jana von Ast, plebana kościoła św. św. Janów w Toruniu, z imienia i nazwiska wymienia się tylko mężczyzn, natomiast kobietom każdorazowo przysługiwało tylko określenie uxor – „żona”. Jednak w średniowieczu ważne było nie tylko nazewnictwo, lecz przede wszystkim różnice między pozycją prawną a faktycznymi prawami, jakimi dysponowała mężatka wobec panny czy wdowy. Dla przykładu: według statutów szpitala dla trędowatych we francuskim Amiens, pacjent, który zamężną kobietę nazwał dziwką (prostytutką), był ukarany 20 dniami więzienia, podczas gdy nazwanie tak kobiety wolnej nakładało na niego karę tylko 10 dni więzienia. 3 Wszystko wskazuje jednak na to, że trzeba wyraźnie odróżnić model roli i pozycji kobiety prezentowany w dziejopisarstwie epoki średniowiecza, także jej pozycji wynikającej z prawa, od rzeczywistości. Pamiętamy, że Humbert de Romans Romans lists noble ladies, wealthy bourgeoises, maid-servants in the towns, poor women in the villages and prostitutes. In the fifteenthcentury Dance of Death the feminine category is represented by a queen, an abbess, a nun, a pedlar and a sister of mercy—as against some forty trades and noble ranks among the men. Setting aside the wealthy bourgeoises, who did not engage in any trade, townswomen would thus seem to have worked only as servants, pedlars, sisters of mercy or prostitutes. But the thirteenth-century ‘Book of Trades’ (Livre des Métiers) by Etienne Boileau, which contains the rules of all the guilds of Paris at the time, shows that out of a hundred occupations women engaged in eighty-six! A similar picture of a broad spectrum of occupations engaged in by women emerges also from the rules and registers of guilds in other Western European cities at that time, and the part played by women in medieval industry may be the most fascinating aspect of the history of women in medieval cities. (...) Courtly lyrical poetry, which exalted the woman, had even less to do with the realities of life. We must therefore beware of deriving unequivocal assumptions about the position of women in the aristocracy from their image in the courtly romance; we shall return to this subject further on. Urban literature, which was primarily moralistic and satirical, showed greater realism and faithfulness in its depiction of the relative positions of men and women in urban society. Neither tragic nor sublime, it actually portrayed townsmen’s conscious attitude towards women. (...) Certainly there never was anything more extensive than attempts to seek a personal solution. None of the medieval movements of political or social revolt sought to improve the status of women, nor was there ever a feminine movement to improve the condition and extend the rights of women. A singular case is reported tersely in the annals of the Dominicans of Colmar: ‘A maiden came from England who was comely and well-spoken. She said that she was the Holy Spirit who had become incarnate for the salvation of womankind. She baptized the women in the name of the Father, the Son and Herself.’ The writer concludes: ‘After she died she was burnt at the stake.’ Was this an escape into unreality, or an attempt to revolt against the existing system? We know that some women took the veil not because they felt a vocation for the religious life, but because the convent afforded them relative freedom from male domination, a better schooling than they could obtain in the world, and, if they became abbesses or held other convent functions, they might wield broad authority and exercise their talents as leaders and organizers. We know of women who, being unhappy in their marriage, chose to enter a convent. Others, when widowed, preferred to remain in that state rather than remarry. Christine de Pisan, who was widowed in her youth and did not remarry, wrote that it is better for a woman to remain in her widowhood, because the lot of the married woman is sometimes no sweeter than that of one who has been taken captive by the Saracens. Many women joined the heretical movements, in which they enjoyed higher status and wider rights than in the Roman Church, and were also somewhat freer of male domination, although the improvement of the status of women was not a particular object of any of these movements. (...) wydzielił w swoich kazaniach wśród kobiet następujące ich kategorie: szlachcianki, zamożne mieszczanki, biedne chłopki, służące i prostytutki. Jeżeli jednak chcielibyśmy bliżej przyjrzeć się np. mieszczankom, to w XIIIwiecznej księdze zawodów sporządzonej przez Étienne Boileau pt. Księga zawodów (Livre des métiers) znajdujemy informacje, że według statutów wszystkich istniejących wówczas w Paryżu cechów, których było 100 (sto zawodów), 86 było wykonywanych przez kobiety. Taką sytuację potwierdzają również statuty odnoszące się do funkcjonowania rzemiosła w wielu innych zachodnioeuropejskich miastach. Pieśni miłosne, które opiewają kobiety, miały z ówczesną rzeczywistością jeszcze mniejszy związek. Wynika z tego, że poematy dworskie nie mogą stać się podstawą do określania pozycji kobiety szlachcianki w ówczesnym społeczeństwie. Zdecydowanie wierniejsza średniowiecznej rzeczywistości niż dworskie poematy jest moralistyczno-satyryczna literatura miejska, która ukazuje bardziej realistycznie życie kobiet i mężczyzn w mieście. Trzeba wyraźnie podkreślić, że kobiety w średniowieczu nie stworzyły żadnego ruchu, którego celem byłaby poprawa ich pozycji prawnej. Niewielki wyjątek znajdujemy jedynie w kolmarskich rocznikach dominikańskich. Zanotowały one taką oto sytuację: „Oto przyszła młoda kobieta z Anglii o bardzo ładnym obliczu i dużej elokwencji, która powiedziała, że jest duchem świętym, który stał się ciałem dla zbawienia kobiet. Chrzciła ona kobiety w imię Ojca, Syna i jej samej”. Pisarz roczników zakończył tę opowieść następująco: po śmierci została ona spalona na stosie. Powstaje pytanie, czy była to ucieczka w nierzeczywistość, czy też świadoma próba zmiany istniejącej rzeczywistości. Krystyna de Pisan, która dosyć wcześnie została wdową i nie wyszła ponownie za mąż, napisała, że nierzadko los kobiety zamężnej był bardziej gorzki niż więzienie u Saracenów. Trudno się zatem dziwić, że liczne kobiety przyłączały się do ruchów heretyckich, które im przyznawały daleko wyższy status w porównaniu z Kościołem katolickim, a opieka mężczyzn była daleko luźniejsza. 4 Le Goff, Człowiek średniowiecza (wstęp), s. 21 Nieznany Biblii, schemat ten pojawił się na Zachodzie chrześcijańskim w IX i X wieku i ustalił się, poczynając od pewnego utworu Adalberona z Laon zatytułowenego Carmen ad Rodbertum regem (Pieśn dla króla Roberta [Pobożnego]), napisanego około 1030 r.... Le Goff, Wstep do Człowiek śrendiowiecza, s. 35 W modelu trójfunkcyjnym kobieta nie miała swojego miejsca. Jeśli dla średniowiecznego człowiek istniała “kategoria kobiet”, to jednak przez dłuższy czas kobiety nie były określane według kategorii zawodowych, lecz przy odwołaniu się do ciała, płci i przynależności do określonej grupy społecznej. Kobietę definiowało się jako”żonę”, “wdowę”, lub “dziewicę”. Padała ofiarą ograniczeń ze strony krewnych i rodziny, co przez długi czas uniemożliwiało jej osobistą afirmację jako mającej pewną osobobowość prawną, moralną i ekonomiczną jednotce. W średniowiecznych tekstach, wytworach zdominowanego przez mężczyzn społeczeństwa, głos kobiety słyszymy bardzo rzadko i najczęściej należy on do najwyższych warstw społecznych. A. Radzimiński,Obraz kobiety..., s. 126-133 W trójfunkcyjnym modelu europejskiego społeczeństwa średniowiecznego, który ustalił się ok. 1030 r., poczynając od utworu Adalberona z Laon pt. “Carmen ad Rodbertum”, kobieta nie miała swojego miejsca. Nie była ona przez długi czas deiniowana według kategorii zawodowych, lecz poprzez odwołanie się do ciała, płci, czy przynależności do określonej grupy społecznej. Kobietę definiowano więc jako: żonę, wdowę, dziewicę. Niewątpliwie rację ma Chrisiane KlapischZuber, iż w średniowiecznych tekstach źródłowych, wytworach zdominowanego przez mężczyzn społeczeństwa, głos kobiety słychać stosunkowo rzadko i najczęściej należy on wówczas do kobiet wywodzących się z najwyższych warstw społeczeństwa1. Byłoby więc fatalnie, gdyby – jak przypomniała Claudia Opitz –“pamiętając o wielu mężczyznach, którzy donośnym głosem oznajmiają jedynie ich czyny i marzenia, zapomnieć o kobietach”2. Ch. Klapish-Zuber, Kobieta i rodzina, [w:] Człowiek średniowiecza, red. J. Le Goff, Warszawa-Gdańsk 1996, s. 35. 2 C. Opitz, Fraeunalltag im Spätmittelalter (1250-1500), [w:] Geschichte der Frauen, hg. von Ch. Klapisch-Zuber, Paris 1990, s. 283 5 Radzimiński s. 20 W trójfunkcyjnym modelu europejskiego społeczeństwa średniowiecznego, który ustalił się w początkach XI wieku, poczynając od utworu Adalberona z Laon pt. Pieśń dla Rodberta (Carmen ad Rodbertum), kobieta nie miała swojego miejsca. Nie była ona przez długi czas deiniowana według kategorii zawodowych, lecz głównie poprzez odwoływanie się do ciała, płci, czy też przynależności do określonej grupy społecznej. Kobietę określano więc jako: żonę, wdowę, dziewicę, ale także szlachciankę, mieszczankę, chłopkę oraz czarownicę. Niewątpliwie rację mają ci, którzy twierdzą, że w średniowiecznych tekstach źródłowych, wytworach zdominowanego przez mężczyzn społeczeństwa, głos kobiety słychać było stosunkowo rzadko i najczęściej należał on wówczas do kobiet wywodzących się z najwyższych warstw społeczeństwa. Byłoby więc fatalnie, gdyby pamiętając o wielu mężczyznach, którzy donośnym głosem oznajmiają jedynie swoje czyny i marzenia, zapomnieć o kobietach. M. Bogucka, Gorsza płeć, s. 24: Najwięksi greccy filozofowie, Platon i Arystoteles, uważali kobiety za stworzenia niższej kategorii... Radzimiński, s. 36 Również najwięksi greccy ilozofowie tacy, jak Platon (427 p.n.e.–347 p.n.e.) i Arystoteles, uważali kobiety za stworzenia niższej kategorii. s. 25-6 W literaturze greckiej stosunek do kobiet ewoluował w niekorzystnym kierunku, co stanowiło niewątpliwie odbicie zmian zachodzących w życiu społecznym. Także w greckiej literaturze stosunek do kobiet ewoluował w niekorzystnym kierunku, by z czasem uczynić z nich przedmiot niewybrednych ataków. s. 27, ... ale satyryk Semonides z Amorgos w VII w. p.n.e. będzie wywodził kobiety od nieczystych zwierząt, świń, osłów psów, a wielki hisoryk Hezjod oświadczy, że kobieta to kwintesencja zła, stworzona przez Zeusa, jako pułapka dla śmiertelnych. Nic dziwnego, że Eurypides w usta Ifigenii decydującej się na ofiarę wkłada charakterystyczne słowa “śmierć mężczyzny to strata dla domu – kobieta rzecz mała”. Jeden z greckich satyryków Semonides z Amorgos w VII w. p.n.e. wywodził kobiety od świń, osłów i psów, natomiast wielki grecki historyk Hezjod stwierdził, że kobieta jest kwintesencją zła, zresztą stworzoną przez Zeusa jako pułapka dla śmiertelnych. Eurypides, jeden z najwybitniejszych greckich dramaturgów, wkłada w usta Iigenii bardzo znamienne słowa: „Męża stratę czuje dom dotkliwie, kobiety strata znaczy mało”. 6 H. Zaremska, ‘Miejsca spotkań‘, s. 250 Kraków XIV w. miał co najmniej 12 łaźni, z których część należała do instytucji kościelnych, część do miasta, a reszta do prywatnych właścicieli. Cztery łaźnie działały w pobliskim Kazimierzu. Poznań w XV w. posiadał wewnątrz murów dwa zakłady kąpielowe murowane, a na przedmieściach wiele drewnianych, wśród nich kapitulną na Ostrówku, inną nad Wartą i jeszcze inną pod zamkiem. W Płocku istniały przynajmniej dwie, a od 1483 r. trzy łaźnie. Kilka było we Lwowie, gdzie własną mieli Ormianie. W większości miast ówczesnego Królestwa działał tylko jedna, przeważnie wójtowska łaźnia. H. Zaremska, ‘Miejsca spotkań‘, s. 254 Bartłomiej Groicki pisał w Tytułach prawa magdeburskiego o takim właśnie karaniu niewiasty, która by „krom pozwolenia mężowego [...] z obcymi w łaźni myjała albo w wannie kąpała”. Radzimiński, s. 217-9 W miastach Królestwa Polskiego w średniowieczu z reguły działała jedna, wójtowska łaźnia, chociaż np. w Krakowie było ich 12, Poznań miał 2 murowane i kilka drewnianych, w Płocku były 3 łaźnie. Trzeba przyznać, że w średniowieczu na ogół akceptowano wspólne kąpiele kobiet i mężczyzn, chociaż niekiedy ustalano odrębne godziny do korzystania z łaźni przez mężczyzn i kobiety. Oczywiście zdarzały się też słowa potępienia wspólnych zabaw nagich osób odmiennej płci, jak również mycie się w jednej kadzi niewiast i mężczyzn, którzy nie byliby mężem i żoną. Bartłomiej Groicki, XVI-wieczny prawnik w swoich Tytułach prawa magdeburskiego pisał o karaniu niewiasty która by „krom pozwolenia mężowego [...] z obcymi w łaźni myjała abo w wannie kąpała” 7 K. Ashenburg, Historia brudu, s. 72 Zaraz po pojawieniu się w Europie zaczęły szybko się upowszechniać. Czternastowieczny Londyn miał co najmniej osiemnaście zakładów kąpielowych, we Florencji zajmowały trzy lub cztery ulice. W 1292 roku w liczącym sobie 70 tysięcy ludności Paryżu działało dwadzieścia sześć łaźni, których właściciele założyli własny cech. (...) Kiedy dyktat opinii publicznej nakazywał, ustalano oddzielne dni, godziny albo miejsca korzystania z łaźni przez mężczyzn i kobiety K. Ashenburg, Historia brudu, s. 73-4 W 1414 roku bywały w świecie florentyński pisarz i kolekcjoner manuskryptów, Gian-Francesco Poggio, udał się do szwajcarskich łaźni w Baden, nieopodal Zurychu. Opisuje bogate miasto w dolinie, którego centralny plac otaczały trzy dziesiątki prześwietnych budowli: wszystkie były publicznymi albo prywatnymi łaźniami. Ku zdumieniu Włocha, mimo obowiązującego w nich podziału na część damską i męską, nadzy klienci byli doskonale widoczni dla przedstawicieli płci przeciwnej. W tym edeńskim obrazku pozornie niewinnej przyjemności kąpiący się „rozmyślają, gawędzą, uprawiają hazard, zwierzają się sobie, kobiety wchodzą i wychodzą z wody nagie jak je pan Bóg stworzył i widoczne dla wszystkich”. W maskownicach, które oddzieba kąpiących się różnych płci, powycinano okienka, przez które mężczyźni i niewiasty mogą się nawzajem podziwiac, a nawet dotykać. Rozdzarty między pełnym zaskoczenia śmiechem, lubieżnymi myślami a zachwytem, Poggio nie może się nadziwić mężom przyzwalającym, by ich żony dotykali obcy i panom wdzięczącym się nago lub półnago wśród krewnych i znajomych pań. „Co dzień chadzają się kąpać trzy lub cztery razy — entuzjazmuje się pisarz — spędzając większą część dnia na śpiewach piciu i tańcach. ...A widok jest ujmujący: młode dziewczęta, już dojrzałe do zamęścia, w pełni ponętnych kształtów, i o szlachetnych licach, stojące i ruszające się niczym boginie”. Ówczesne ryciny potwierdzają ów zadziwiający opis łaźni w Baden. Francuski manuskrypt iluminowany na zamówienie księcia Burgundii u schyłku XV wieku przedstawia jeszcze bardziej wyrafinowaną scenę: dom łaziebny przeznaczony dla kochanków. Mężczyźni i kobiety odziani jedynie w turbany, jedzą i piją w dwuosobowych wannach, jedna z par, także w zawojach, śpi w przyległym pokoju. Ostrzejszy, satyryczny wizerunek przybytków kąpielowych daje pewna polska rycina. Widzimy na niej leżącego w wannie mnicha z wygoloną tonsurą, którego głowę i ciało masują dwie młode łaziebne w przeźroczystych szatach. Drugi zakonnik leży rozwalony na ławie z dłonią spoczywającą na piersi służącej trzymającej dzban z wodą. W najbardziej wyrafinowanej postaci, dom kąpielowy bywał wodną salą biesiadną, gdzie rozbrzmiewały pieśni trubadurów, zaś goście, bez ubrań, za to w wyszukanych koafiurach, biżuterii oraz, w przypadku kobiet, makijażu, jedli i pili z unoszących się na wodzie tac albo desek umocowanych na wannie. W każdej formie łaźnie niewątpliwie rozpalały wyobraźnię i lędźwie, bardzo szybko zyskując sławę doskonałych miejsc do flirtu. Poggio tak podsumowuje erotyczne możliwości, jakie stwarzał przybytek w Baden: „Wszyscy, którzy chcą się kochać, Radzimiński, s. 217 Należy koniecznie przypomnieć, że w Londynie w XIV wieku było co najmniej 18 łaźni miejskich, zaś w Paryżu już w końcu XIII wieku aż 26 łaźni. Ich paryscy właściciele założyli nawet własny cech. Łaźnie w średniowiecznej Florencji skupione były w jednym kwartale miasta i zajmowały od trzech do czterech ulic. (...) Trzeba przyznać, że w średniowieczu na ogół akceptowano wspólne kąpiele kobiet i mężczyzn, chociaż niekiedy ustalano odrębne godziny do korzystania z łaźni przez mężczyzn i kobiety. Radzimiński, s. 219 Interesujące są spostrzeżenia Florenckiego pisarza i kolekcjonera Gian-Francesco Poggio (1380–1459), który w 1414 roku przebywał w szwajcarskich łaźniach w Baden koło Zurychu. W swoich wspomnieniach napisał, że kąpiący się: „rozmyślają, gawędzą, uprawiają hazard, zwierzają się sobie, kobiety wchodzą i wychodzą z wody nagie jak je Pan Bóg stworzył i widoczne dla wszystkich”. Florencki pisarz nie mógł się nadziwić, że mężowie zezwalali na to, żeby ich żony były dotykane przez obcych. Napisał jeszcze: „Co dzień chadzają się kąpać trzy lub cztery razy, spędzając większą część dnia na śpiewach, piciu i tańcach… A widok jest ujmujący: młode dziewczęta, już dojrzałe do zamęścia, w pełni ponętnych kształtów, i o szlachetnych licach, stojące się i ruszające niczym boginie”. Domy łaziebne rzeczywiście niekiedy przypominają domy schadzek dla kochanków. Na francuskim iluminowanym manuskrypcie ze schyłku XV wieku została przedstawiona bardzo wyrainowana scena ukazująca dom łaziebny przeznaczony dla kochanków. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety są odziani tylko w turbany, jedząc i pijąc w dwuosobowych wannach. W najbardziej wyrainowanych wariantach łaźnie miejskie bywały wodnymi salami biesiadnymi, gdzie przy dźwiękach pieśni trubadurów goście pozbawieni ubrań jedli i pili ze specjalnych tac umocowanych na wannach. 8 Wspomniany Poggio w podsumowaniu swoich obserwacji na temat Baden napisał: „Wszyscy, którzy chcą się kochać, którzy myślą o żeniaczce czy polują na którzy myślą o żeniaczce czy polują na rozkoszpod inną postacią, tu przychodzą i znajdują to, czego szukali”. rozkosz pod inną postacią, tu przychodzą i znajdują to, czego szukali”. 9 H. Zaremska, ‘Miejsca spotkań‘, s. 249 Nie bez przyczyny piosenki, które tu można usłyszeć, są „bezwstydne i dowcipne”, tańce niemoralne i gorszące, a kobiety „podejrzane”, jak to określał wrocławski statut synodalny z 1410r. Radzimiński, s. 227 W jednym z wrocławskich statutów synodalnych z 1410 roku czytamy, że w karczmach można usłyszeć piosenki, które są bezwstydne i dowcipne, tańce są tam niemoralne i gorszące, kobiety zaś podejrzane. H. Zaremska, ‘Miejsca spotkań‘, s. 248 Prawa ziemskie już w statutach Kazimierza Wielkiego zaliczają karczmę do kategorii miejsc podejrzanych (loca suspecta). (...) Dla mieszkańców wsi gospoda była jedynym miejscem rozrywki. Otóż prawo ziemskie już w statutach Kazimierza Wielkiego zaliczyło karczmę do kategorii miejsc podejrzanych. Trzeba jednak mieć świadomość, że dla mieszkańców szczególnie wsi gospoda była jedynym miejscem rozrywki. Tam właśnie utrwalały się informacje przekazywane ustnie. Jednak bywalcy tabern, jak wskazują akta ksiąg sądowych, nierzadko wdawali się w bójki i awantury, np. w obronie sąsiadów ze wspólnej ławy, kobiet, towarzyszek zabaw i biesiad. Jeden z patronów kościoła paraialnego opisał początek pewnego zajścia, które doprowadziło jego plebana przed sąd. Duchowny ten siedział bowiem w karczmie ze swoją konkubiną, w obecności licznych ludzi różnego stanu, swych paraian. Jeden z nich, oburzony jego skandalicznym biesiadowaniem z kobietą, zwrócił się do niej tymi słowami: „pessima (najgorsza) rebaca, ty tu siedzisz, aby pić, a mąż twój ciężko pracuje, idź lepiej do męża pracować”. Urażony tym pleban rozpoczął z nim bójkę. H. Zaremska, ‘Miejsca spotkań‘, s. 245 Bywalcy tabern, jak wskazują akta ksiąg sądowych, nierzadko wdają się w bójki i awantury w obronie swych sąsiadów ze wspólnej ławy. Bronią także kobiet, towarzyszek zabaw i biesiad. Patron oskarżający przed konsystorzem swego plebana opisał początek zajścia, które zaprowadziło duchownego przed sąd: ów pleban siedział ze swoją konkubiną jawnie, w obecności licznych ludzie różnego stanu, swych parafian. Jeden z nich oburzony jego skandalicznym biesiadowaniem z kobietą, zwrócił się do niej tymi słowami: „pessima rebaca, ty tu siedzisz, aby pić, a mąż twój ciężko pracuje, idź lepiej do męża pracować”. Urażony proboszcz wziął się do bicia. 10 U. Sowina, ‘Wdowy i sieroty’, s. 16-7 Dla większości miast polskich, rządzących się magdebursko-średzkim wariantem prawa niemieckiego podstawowym źródłem tego prawa od poł. XIII w. stał się tzw. Weichbild magdeburski, zajmujący się problematyką miejską (Ius municipale), wraz ze zwodem prawa saskiego, tj. ze Zwierciadłem saskim, obejmującym prawo materialne prywatne i karne oraz prawo procesowe. Zwody te uzupełniano w XVXVI w. nowymi ortylami, ogłaszanymi przez ławników Magdeburga, lokalnymi Wilkierzami i ortylami większych miast. W miastach polskich rozpowszechniona była wersja Weichbildu, w układzie Konrada z Opola, powstała w Krakowie w początkach XIV w., zawarta, w tłumaczeniu łacińskim, w Statutach Łaskiego wydanych w 1506 r., oraz wersja Weichbildu i Zwierciadła saskiego, tzw. Wulgata, powstała w Niemczech, opublikowana w 1535 r. w dwóch łacińskich przekładach autorstwa Mikołaja Jaskiera. (...) Prawo chełmińskie będące wariantem prawa magdeburskiego, przekształconym w krzyżackim Chełmnie, m.in. przez włączenie elementów prawa flamandzkiego, stosowane w większości miast mazowieckich i w miastach krzyżackich, przyznawało kobietom prawa spadkowe na równi z mężczyznami (tzw. dziedziczenie flamandzkie) oraz przewidywało wspólnotę majątkową małżonków, w wyniku której wyłącznie mąż miał dysponować ich majątkiem a w przypadku śmierci jednego z małżonków, pozostałemu przy życiu przysługiwała połowa wspólnych dóbr, druga zaś przypadała dzieciom lub krewnym zmarłego. Według prawa magdeburskiego [...] si aliquis ducit uxorem et si vir de hac luce decesserit, uxor nihil habet in suis bonis nisi dederit sibi pro dotalicio, aut vite provisione pro eius vita in iudicio bannito. A zatem, żona nie miała prawa do żadnej z części majątku zmarłego męża, jeśli ten nie zapisał jej wiana w zamian za wniesiony przez nią posag. Wdowa miała opuścić dobra zmarłego męża, które dziedziczyli jego krewni w następującej kolejności: dzieci, rodzice i krewni poboczni (brat, siostra, stryj, wuj). Radzimiński, s. 207-8 Dla większości miast polskich rządzących się magdebursko-średzkim wariantem prawa niemieckiego, podstawowym źródłem tego prawa od połowy XIII wieku był Weichbild magdeburski wraz ze zwodem prawa saskiego – Zwierciadłem saskim, obejmującym prawo materialne prywatne i karne oraz prawo procesowe. W prawie chełmińskim kobiety i mężczyźni posiadali na równi prawa spadkowe. W przypadku śmierci jednego ze współmałżonków drugiemu przysługiwała połowa wspólnych dóbr, druga zaś przypadała dzieciom lub krewnym zmarłego. Według prawa magdeburskiego żona nie miała prawa do żadnej części majątku zmarłego męża, jeśli ten nie zapisał jej wiana w zamian za wniesiony posag. Wdowa musiała opuścić dobra zmarłego męża, które dziedziczyli jego krewni w następującej kolejności: dzieci, rodzice i krewni boczni (brat, siostra, stryj, wuj). U. Sowina, ‘Wdowy i sieroty’, s. 18 Odsunięcie wdowy od spadkobrania po mężu było konsekwencją przyjęcia przez prawo magdeburskie zasady rozdzielności majątkowej małżonków. (...) Prawo przewidywało możliwość pozostawania wdowy w majątku męża longo vel parvo tempore z dziećmi-spadkobiercami. Gdyby jednak zapragnęła wydzielić przysługujące jej wiano, mogłaby również zabrać sprzęty (suppellectilia) i żywność (pulmentaria). Owe suppellectilia... que ad mulieres pertineant to wracająca do wdowy jej wyprawa (gerada seu parafernalia), dziedziczona po jej śmierci bądź przez córkę, bądź jej najbliższą krewną (cognata). Z przygotowanej na rok żywności wdowie przysługiwała połowa. Z wiana i prowiantu (ad vitant provisionent) wdowa mogła korzystać jedynie dożywotnio: po jej śmierci wracały do spadkobierców męża. Odsunięcie wdowy od spadkobrania po mężu było konsekwencją przyjęcia przez prawo magdeburskie zasady rozdzielności majątkowej małżonków. Prawo przewidywało możliwość pozostawania wdowy w majątku męża z dziećmispadkobiercami. Gdyby jednak zapragnęła ona wydzielić przysługujące jej wiano, mogłaby również zabrać przysługujące jej sprzęty (to wracająca do wdowy wyprawa) oraz żywność. 11 U. Sowina, ‘Wdowy i sieroty’, s. 19-20 Prawo magdeburskie, odsuwając wdowy od dziedziczenia po zmarłym mężu, sprzyjało pauperyzacji kobiety: wchodziła w małżeństwo z posagiem, stanowiącym przecież jej część spadkową z majątku rodziców. Jako wdowie należał się jej jedynie zwrot wiana, wyprawy oraz prowiant „na wdowią drogę”. Przepisy prawa magdeburskiego zmierzały jednakże w kierunku rozszerzenia praw wdowy do masy spadkowej. Działo się to, podobnie jak w prawie chełmińskim, dzięki zapisom dożywocia na jej rzecz: wdowa mogła dożywotnio korzystać z części lub całości majątku zmarłego męża jednakże bez prawa obracania tym majątkiem (sprzedaży, zamiany itp.). Poza zapisami testamentowymi i umowami przedślubnymi przybierały owe dożywocia formę wzajemnej darowizny między bezdzietnymi małżonkami. W księgach miejskich Sieradza z początków XVI wieku, przy sporadycznych zapisach wian oraz rzadkich testamentach, nagminnie występowały zapisy wzajemnych darowizn: bezdzietni małżonkowie zapisywali sobie wzajemnie cały posiadany majątek: (...) Zapisy sieradzkie można by uznać za dożywocia, a więc bez prawa obracania majątkiem, gdyby nie to, iż każdy zapis posiadał adnotację, że małżonek obejmujący majątek ma pełnię praw do niego, tj. może go sprzedawać, oddawać, zamieniać itp. Prawo magdeburskie odsuwało wdowy od dziedziczenia po zmarłym mężu, sprzyjając pauperyzacji kobiety. W małżeństwo wchodziła ona bowiem z posagiem, natomiast jako wdowie należał się jej zwrot wiana, wyprawy oraz prowiant na wdowią drogę. W prawie magdeburskim uprawnienia wdowy zostały poszerzone dzięki zapisom dożywocia na jej rzecz. U. Sowina, ‘Wdowy i sieroty’, s. 21 Dla przykładu w księgach miejskich Sieradza z początków XVI wieku bardzo często występowały zapisy wzajemnych darowizn całego majątku. Normalnie takie darowizny następowały bez prawa obracania tym majątkiem. W przypadku zapisów w księgach sieradzkich wszędzie znajdowały się adnotacje, że małżonek mógł ten majątek sprzedawać, oddawać, zamieniać. Bardzo często wdowy stawały samodzielnie przed sądem, chociaż – według Zwierciadła saskiego – w sądach powinny mieć opiekunów. Dla większości miast polskich, które kierowały się w swojej działalności prawem magdeburskim, rozpowszechniona była wersja Weichbildu w układzie Konrada z Opola, która powstała w Krakowie w początkach XIV wieku, i następnie została zawarta w tłumaczeniu łacińskim w Statutach Łaskiego, wydanych w 1506 roku. Mocna pozycja majątkowa wdów wpływała na ich mocną pozycję prawną. W miastach na prawie chełmińskim wdowy same występowały przed sądami w sprawach związanych z objęciem i podziałem spadku po mężu. Warto tu wskazać też inny, bardzo ważny dowód samodzielności kobiet w obliczu sądów miejskich: dziewięć niewiast, w tym na pewno dwie wdowy otrzymały w latach 1498-1530 obywatelstwo sieradzkie poprzez wpis do rejestru przyjęć do prawa miejskiego. Innym bardzo ważnym dowodem samodzielności kobiet w mieście w obliczu sądów był fakt otrzymywania przez nie obywatelstwa miejskiego. Dla przykładu w latach 1498–1530 obywatelstwo sieradzkie poprzez wpis do rejestru przyjęć prawa miejskiego otrzymało 9 niewiast, w tym 2 wdowy. U. Sowina, ‘Wdowy i sieroty’, s. 20 Jak zaobserwował M. Sędek, w miastach prawa chełmińskiego zdarzało się, iż wdowy same występowały w sądzie w sprawach związanych z objęciem i podziałem spadku po mężu. 12