Przejdź do zawartości

Mowa pogrzebowa Peryklesa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Anastazy Cywiński
Tucydydes
Perykles
Tytuł Mowa pogrzebowa Peryklesa
Wydawca Biblioteka Warszawska
Data wyd. 1861
Druk Drukarnia Gazety Polskiej
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Anastazy Cywiński
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron

BIBLIOTEKA
WARSZAWSKA.
1861.



POCZET NOWY.
LISTOPAD. TOM IV.
Zeszyt 11.



WARSZAWA.
W drukarni Gazety Polskiéj
przy ulicy Daniłowiczowskiéj N° 619.
1861.


MOWY POGRZEBOWÉJ
PERYKLESA,
KILKU WSTĘPNEMI UWAGAMI POPRZEDZONY
PRZEKŁAD
A. Cywińskiego.



Tucydydes, najpoważniejszy, najgłębszy i najtreściwszy ze wszystkich dziejopisarzy greckich, przeplata opowiadanie swe wojny peloponezkiéj w ważnych i uroczystych chwilach mowami przypisanemi Hellenom, którzy stojąc u steru rządu państw, największy udział w téj wojnie biorących, mogli téż na nią nie tylko czynem, ale i słowem przeważnie wpływać. Tucydydes sam daje nam wskazówkę, jak mowy jego uważać i jaką wagę do nich przywięzywać mamy. „Co niektórzy Hellenowie na czele ruchu ówczesnego stojący” są słowa jego[1], „w pewnych razach i w pewném położeniu wedle największego podobieństwa do prawdy mówić mogli, to starałem się oddać, trzymając się, co do głównéj myśli, jak najbliżéj tego, co w rzeczy saméj powiedzieli.” Widzimy ztąd, że Tucydydes układając swe mowy chciał prawdę idealną z realną połączyć i pogodzić, z czego się téż nader zręcznie i szczęśliwie wywiązał.
W mowach Tucydydesa przebija się obok odrębnéj indywidualności mówców, nierównie więcéj duch, zasady i dążność tych państw helleńskich, w których imieniu mówcy ci występują; w nich starają się strony przeciwne, jak np. Kerkyrejczykowie, Koryntyanie, Lakonowie i Ateńczykowie, za pośrednictwem swych rzeczników wykazać, uzasadnić i usprawiedliwić powody, dla których poczynały sobie tak a nie inaczéj, dla których w ogóle zniewolonemi być się widziały stanąć po téj lub tamtéj stronie rozdwojonego narodu helleńskiego. To téż mowy te są po największéj części trafnie i bezstronnie obmyślonemi apologiami polityki, jakiéj się podczas wojny peloponezkiéj największy udział w niéj mające miasta, rzeczypospolite i wyspy helleńskie chwyciły, a razem wzięte, rzucają one na ówczesny stan i stosunki polityczne Hellady, światło, dające nam obraz ich wierny, żywy i całkowity, jakiego samo proste rzeczy opowiadanie nie mogłoby dokonać. Czém są w dramacie greckim chóry, tém w historyi Tucydydesa są mowy, głosy objawione przed dokonaniem wielkich akcyj historycznych, już naprzód konieczność i doniosłość ich poznać dające.
Podobne mowy, nie zawsze znaczenie wypadków historycznych mające, lecz prawie zawsze do szczegółowego i wszechstronnego pojęcia i zrozumienia tychże przydatne, a przytém jednostajnemu rzeczy przedstawieniu wiele ruchu, życia i rozmaitości nadające, naśladowali później historycy rzymscy, mianowicie Sallustyusz, Liwiusz i Tacyt, a za przewodem tych ostatnich także dziejopisarze nasi, między którym i dosyć tu wymienić Łukasza Górnickiego, autora Dziejów w koronie polskiéj, gdzie wiele wybornych mów nachodzimy.
Między mowami, znajdującemi się w historyi Tucydydesa, górują niezaprzeczenie trzy mowy Peryklesowi przypisane[2], a z tych najbardziéj druga, miana w Atenach podczas publicznego obchodu pogrzebowego na uczczenie Ateńczyków w pierwszym roku wojny peloponezkiéj poległych. Cel téj mowy nie ogranicza się na saméj tylko pochwale wojowników poległych, lecz sięga daléj jeszcze i wyżéj: mowa ta jest zarazem pochwałą ludu i rzeczypospolitéj ateńskiéj, wypowiedzianą w sposób godny Peryklesa, owego najprzedniejszego męża ludu helleńskiego. Przeznaczona być eulogią, jest ona jednak o tyle apologią, o ile Perykles, wychwalając rzeczpospolitą ateńską, przeciwstawia jéj, bez wyraźnego wymienienia a jednak w sposób natychmiast domyślić się dający, instytucye Sparty, głównéj Aten współzawodniczki, i okazuje dowodnie, że od wad i niedostatków, jakim te podlegały, tam ta wolną była. A tak pochwała Aten, wyrzeczona w téj mowie, jest z drugiéj strony krytyką wymierzoną przeciw Sparcie, dającą w końcu poznać, że z ludem tak wolnym, potężnym i wykształconym, jakim Ateńczykowie byli, nie mogli się mierzyć i w zawody iść niżsi od niego pod wielą względami Lacedemończykowie.
Krótka to mowa, a i pod względem języka i stylu nosi ona wydatne piętno mowy staroattyckiéj, czerstwéj wprawdzie i dosadnéj, lecz dalekiéj jeszcze od pełni i kształtności mowy nowoattyckiéj, posuniętych późniéj przez krasomówców aż do wytworności i przesady. Bo téż Tucydydes i w mowach przez siebie ułożonych nie przestaje być historykiem, rozważającym rzeczy głęboko i spokojnie je opowiadającym, bez posługiwania się środkami mowy obliczonemi na to, aby wyobraźnią zapalić, uczucie rozbudzić i mocne na duszy zrobić wrażenie.
Atoli to, co tę mowę w całym, powiedziałbym, obszarze literatury greckiéj tak bardzo odznacza i znamionuje, jest treść, a raczéj duch jéj; duch, jaki się w pojedynczych indywiduach i całych narodach tylko w chwilach najpełniejszéj umysłowéj i politycznéj dojrzałości tychże objawić może. Jakoż nieprzesadzone uznanie i ocenienie tego, co Ateny nie tyle dla siebie, ile dla Hellady całéj już zdziałały, nieuprzedzona i nieschlebiająca świadomość tego, co one jeszcze zdziałać mogły i miały, chcąc odpowiedziéć wielkiemu posłannictwu swemu, gorąca, do poświęceń skora miłość ojczyzny za najlepszą i najdoskonalszą uznanéj, znalazły w téj mowie wyraz utrzymujący się wszędzie na równéj z myślami wysokości. Czytając ją, nie wiemy, kogo bardziéj podziwiać mamy: czy Peryklesa, który ją pierwotnie powiedział, czy téż dziejopisarza, który główne jéj myśli wiernie, jak się zdaje, lecz w właściwy sobie sposób powtórzył; czy téż wreszcie lud ateński, którego chwałą brzmi niemal każde jéj słowo. To pewna, że mowa ta przenosząca nas w najświetniejsze czasy rzeczypospolitéj ateńskiéj jest najwymowniejszym pomnikiem, który wielkości Aten i gieniuszowi Peryklesa talent i kunszt dziejopisarski Tucydydesa wystawił.
O ile mowa ta równa się, co do myśli i sposobu ich oddania, pierwotnéj mowie Peryklesa, trudna a nawet niepodobna dziś rozstrzygnąć. Plutarch, biograf Peryklesa, twierdzi, że tenże prócz zredagowanych przez siebie uchwał ludowych nic więcéj nie przekazał po sobie pismem. Nie zbija tego twierdzenia zawarta w jednym dyalogu[3], Platona wzmianka o mowie pogrzebowéj Peryklesa, z któréj raz Aspazya Sokratesowi całe ustępy przytoczyć miała, bo te mogła ona, ile że sama niezawodnie tę mowę Peryklesa słyszała, z pamięci powtórzyć, nie posługując się żadném pismem, a przynajmniéj nie pismem Peryklesa. Zkądinąd wiemy, że Perykles był największym mówcą czasu swojego, co mu téż przydomek olimpijskiego zjednało. Nawet Plato, nie wielki zresztą zwolennik wygórowanych, jak mniemał, zasad demokratycznych Peryklesa, przypisuje[4] mu jednak nadzwyczajną w sztuce mówienia doskonałość, dodając zaraz, jakby na pochwałę téj umiejętności, w któréj sam mistrzem był, to, że doskonałość onę zasadzającą się nie tak na doborze i układzie słów, jak raczéj na wyborze i zastosowaniu myśli zmierzających zawsze do pewnych celów, zawdzięczał Perykles najbardziéj głębokiemu wtajemniczeniu się w filozofią Anaxagorasa. Peryklesa mowy przekonywające, których myśli, że tu obrazu Eupolida użyję, jak żądło pszczoły głęboko w umysłach słuchaczy pozostawały, sprawiły to głównie, że mąż ten, aczkolwiek ani razu nie był archontem, kierował jednak przez lat czterdzieści prawie wyłącznie nawą rzeczypospolitéj ateńskiéj, dzierżąc przez cały ten czas tak wielką, zgodnie mu przyznaną władzę, że w Atenach było wtedy, jak się Tucydydes trafnie wyraża[5], z nazwiska ludowładztwo, a w rzeczy saméj jedynowładztwo. Że jednak po Peryklesie żadna nie została się i nie doszła nas mowa, pochodzi to ztąd, że mówcy wówczas nie przypisywali jeszcze mowom swoim innéj wartości prócz téj, którą one miéć mogły, będąc w pewnéj chwili ku pewnemu celowi wypowiedziane, że zatém potrzeby spisywania ich nie widzieli. Nie pomyślano wtedy jeszcze liczyć do rzędu literackich utworów mów, mogących bez względu na treść już dla saméj swéj doskonałéj formy i kompozycyi zasługiwać na to, aby pismem utrwalone i zachowane były. Tę wartość przyznano im wtedy dopiéro, kiedy w Atenach zaczęły się upowszechniać nader wytworne, nie zawsze do ustnego wygłoszenia przeznaczone mowy polityczne i sądowe, a szczególniéj pochwalne, (πανηγυριχὸν γὲνος). Wtedy téż w nieprzerwanéj kolei występowali mówcy, osobny składając poczet pisarzy, liczący aż do Demostenesa dziewięciu, tak nazwanych mówców attyckich.
Stosunek, jaki między Peryklesem a Tucydydesem istniał, był taki, jaki zwykł bywać między mistrzem a uczniem. Tucydydes żył w Atenach i sprawował tamże rożne urzędy publiczne, w czasie, kiedy losy miasta tego spoczywały prawie jedynie w ręku Peryklesa. Ten charakterem, gieniuszem i wymową swoją shołdował sobie i podbił, jak wszystkich niemal Ateńczyków, tak i Tucydydesa. Nietylko w polityce, ale i w całém zapatrywaniu się na świat i ludzi przejął się Tucydydes duchem i zasadami męża, którego od młodych zaraz lat podziwiać, uwielbiać i za ideał poczytywać się nauczył. To przejęcie rozciągało się nawet na styl mowy, którego używał Perykles, uczeń sławnego retora, Antyfonta Ramnuzyjskiego. To téż duch, zasady i mowa Peryklesa rozlane są i nurtują głęboko w całéj historyi Tucydydesowéj. Już starożytni uważali to: dlatego mówiąc o historyku Tucydydesie wywołują zaraz mówcę Peryklesa, a mówiąc o tym, odwołują się znowu do tamtego. Tak to, jako i znana nam zasada, któréj się Tucydydes przy układzie mów swoich trzymał, zasada łączenia i godzenia prawdy idealnéj z realną, dają nam jak najlepszą rękojmią, że mowy jego, Peryklesowi przypisane, są jakoby wspólném obu, nawzajem się uzupełniającém dziełem pokrewnych myśli i mowy. Tak uważana mowa Peryklesa okaże się własną jego mową, przez Tucydydesa żywo i wiernie pochwyconą i oddaną. Że z mowy téj zachowało się aż do czasów wielkiego Stagiryty jedno zdanie[6], którego w Tucydydesie nie nachodzimy, możnaby ztąd wnosić, że nie wszystko, co Perykles pierwotnie powiedział, Tucydydes powtórzył; lecz ztąd nie wynika jeszcze, aby tam ten nie miał powiedziéć tego, co mu ten w usta kładzie.
Mowa pogrzebowa Peryklesa stała się dla późniejszych pisarzy i mówców greckich, wzorem do naśladowania pobudzającym.
Świadczą o tém dwa ułomki podobnéj mowy, jeden od Gorgiasza, drugi od Hypereidesa pochodzący, tudzież mowa Lizyasza (Lysias) nosząca napis: λόγος ἐπιτάφιος i jedna takiż napis nosząca mowa Demostenesa. Najbardziéj jednak treścią i układem do mowy pogrzebowéj Peryklesa zbliżona jest mowa składająca osnowę jednego z pomniejszych dyalogów Platona, pod napisem: Menexenos. W tym dyalogu powtarza Sokrates młodemu, na mówcę sposobiącemu się Menexenowi, mowę stosującą się na Ateńczyków w boju poległych, jaką z ust Aspazyi naprędce im prowizowaną miał słyszéć. Przyjaciółka, a w końcu nawet małżonka Peryklesa, mogła ją tylko w duchu tegoż powiedziéć. Ztąd to podobieństwo mowy Platona do mowy pogrzebowéj Peryklesa, zaciérające się tam tylko, gdzie Plato myśli ogólne Peryklesa rozszérza i własnémi szczegółowémi zapełnia, i tam, gdzie powodowała nim tak naturalna u takiego pisarza chęć przewyższenia i poprawienia wzoru. Mowa pogrzebowa Peryklesa pod niejednym może względem, przez niejednego z późniéj żyjących mówców greckich prześcigniona, jest i będzie jednak w rodzaju swoim jedyna, tak prosta, a przytém tak wzniosła, tak mało na obudzenie uczucia a tak wielce na ustalenie przekonania wymierzona, tak skąpa w słowa, a tak bogata w myśli odnoszące się ostatecznie do jednéj najwyższéj, dobro i szczęście ojczyzny, nad wszystko przekładać uczącéj myśli.

II.

Piérwszy i jedyny dotąd znany nam przekład polski mowy pogrzebowéj Peryklesa, ukazał się z pod pióra Antoniego Bronikowskiego, który do dokonanych już przez siebie przekładów częściowych kilku wybrańszych płodów literatury greckiéj, przyłączył w ostatnim czasie także przekład dwóch piérwszych ksiąg historyi Tucydydesa[7], a więc i mowy rzeczonéj, zawartéj w drugiéj księdze tejże historyi. Jakkolwiek nie możemy nie uznać trudności, z jakiemi się musiał łamać Bronikowski, podjąwszy się piérwszy przekładu na język polski Tucydydesa, autora greckiego, którego mowa już starożytnym przestarzałą, skłębioną i dlatego gdzieniegdzie nie zrozumiałą być się wydawała, musimy jednak wyznać, że przekład ten nawet umiarkowanym wymaganiom znawców nie odpowiedział, a tém mniéj ich życzeniom.
Przekład dobry powinien zdaniem naszém zgadzać się co do myśli, wiernie z myślami zawartémi w pierwotworze, a co do sposobu ich wyrażenia, odpowiednio zaduchem, budową i właściwościami języka, którego do przekładu użyto. Pierwszy wzgląd stanowi, że tak powiem, materyalną, drugi formalną, a oba razem artystyczną wartość przekładu. Wyłączne lub przeważne przestrzeganie jednego z większém lub mniejszém pominięciem drugiego względu, pociągnie za sobą to, że przekład cały będzie mniéj więcéj nieudatnym, a więc nie doskonałym, bo doskonałość jego właśnie na tém zależy, aby obudwom warunkom zarówno odpowiedział. Wierne i dosłowne oddanie treści, tak pożądane w każdém tłumaczeniu, skoro osiągnięte będzie kosztem języka przekładowego, z uszczerbkiem formy, przestanie być zaletą. Bronikowski, któremu zresztą gruntownéj znajomości języka greckiego bynajmniéj nie odmawiamy, popełnił w tłumaczeniu swém Tucydydesa ten wielki błąd, że zamiast oddać myśli autora w sposób językowi polskiemu najodpowiedniejszy, oddał je w kształcie jużto językowi greckiemu w ogóle, jużto w szczególe dykcyi oryginalnéj Tucydydesa właściwym, niepomny na to, że właściwości te nie zawsze się w języku naszym w tenże sam sposób powtórzyć dadzą. Nie pochodzi to z ubóstwa języka polskiego, albowiem język ten bogaty, rozwinięty i giętki, jak nie każdy z doskonalszych języków żyjących, zdolny jest każdą myśl obcą aż do drobnych jéj odcieni wyrazić; lecz ponieważ jest i nie przestanie być językiem odrębnym, naturze swéj wiernym, przeto téż wszystko, co wyrazić chce, wyrazi to w właściwy sobie, z naturą swą zgodny sposób. Język ten nastręczy, jeżeli nie kilka, to przynajmniéj jeden sposób wystarczający zupełnie do oddania trafnie i dobitnie myśli któregokolwiekbądź pisarza obcego. Tłumaczowi przyjdzie nieraz trudném nie tyle może wynalazek najstósowniejszego wyrażenia, ile wybór między gotowemi już w tym języku wyrażeniami. Chcieć język polski stosować i naginać do kształtów języka greckiego, jestto to samo, co chcieć naturę jego doskonałą przeinaczać i ducha jego swobodnego krępować. A przecież tak chciał, tak uczynił Bronikowski. Myśli autora, o których wierne oddanie tak bardzo Bronikowskiemu chodziło, nietylko nic przez to nie zyskały, ale co gorsza straciły wiele, stały się ciemnemi, niezrozumiałemi, gdzieniegdzie nawet nielogicznemi. Tucydydes, już dla starożytnych ciemny, stał się w tłumaczeniu polskiém Bronikowskiego zupełnie ciemnym i zagadkowym.
Na dowód, jak Bronikowski Tucydydesa przełożył, przytoczymy z przekładu jego jedno tylko miejsce[8], dodając zaraz, że podobnych miejsc znajdzie czytelnik w tym przekładzie bez liku. Brzmi ono tak: „Ale z tych tu żaden ani bogactwem, dłuższe jego kosztowanie wyżéj zaceniwszy (niż co?), nie rozmiękł w nikczemność (!), ani nadzieją ubóstwa (nielogicznie), jakoby jeszcze mu snać wyrwawszy się (z czego lub czemu?), udało zbogacieć (—ić), odwłoki narażenia się na grozy bojów nie uczynił; lecz pomstę nad wrogami, za pożądańszą od tam tych ponęt przyjąwszy (poczytawszy lub oceniwszy), a z niebezpieczeństw to tu (?) zarazem za najpiękniejsze uznawszy, zapragnęli oni owszem, narażając się na nie (nie ma tego w Tucydydesie), nad tymi tu (?) mścić się, a tamtych (?) tą (?) drogą jedynie dobiérać się, nadziei — niepewność udania się (powodzenia lub zwycięztwa) poruczywszy, a w czynie ze względu na widnie już przed ich oczyma rozłożoną obecność (co to ma znaczyć?), sile tylko własnéj zawierzyć za zgodne siebie osądzając (grecyzm), i w tém obrony raczéj konieczność i cierpień na wyższym kładnąc względzie (miéć na względzie) niżeli zachowanie się ustępując nieprzyjacielowi, sromoty mów ludzkich uniknęli, a czyn kosztem ciał okupili (narazili życie swe czy téż już zginęli?) i w szczupluteńkiéj chwili rozstrzygającego losu jednocześnie (niepotrzebne, bo i nielogiczne) na szczycie chwały raczéj jak trwogi ustąpili z zawodu.”
Dosyć tego. Któż, pytam się, z czytelników polskich mógłby się zoryentować w tym gąszczu słów, polskiego wprawdzie brzmienia, lecz składu, toku i barwy nie polskiéj? Któż może się domyślić, co w nich zawarte? I to ma być, jak Bronikowski w końcu przedmowy do przekładu swego chciałby w nas wmówić, sposób tłumaczenia Tucydydesa „nie zacierający właściwości tak nieodzownych do zarysu téj nadzwyczajnéj osobistości dziejopisarskiéj, i nie zdziérający wspaniałego ustroju posągowego, który geniusz sam sobie wykował.” Nam się zdaje, że to jest raczéj przedrzeźnianie wielkiego dziejopisarza greckiego, a mowy naszéj rażące nadużycie.
Nie, Tucydydes zasługuje ze wszech miar na to, aby był, jeżeli nie w strojniejszą, to przynajmniéj w chędoższą szatę języka polskiego przyodziany, choćby tylko dla jednéj mowy pogrzebowej, w usta Peryklesa włożonéj.
Mowę te przełożyłem na język polski w téj chęci, aby z nieskończenie szacownego dzieła Tucydydesa, jednę przynajmniéj i to najwalniejszą cząstkę udzielić czytelnikom polskim w tym kształcie, jakiby zdaniem mojém i dziełu samemu i językowi naszemu odpowiedział. Daleki od mniemania, jakoby przekład mój wolny był od usterków, podaję go nie za najlepszy, ale tylko za lepszy od tego, którego A. Bronikowski dokonał. A jeżelim téż w oddaniu myśli autora, na co głównie baczyć trzeba, nie jedno może popełnił uchybienie, pocieszam się tém, żem się jął rzeczy, któréj podołać już takiemu znawcy i miłośnikowi języka i literatury greckiéj, jakim był Cycero, nie łatwém być się wydawało. Co on o mowach publicznych Tucydydesa w ogóle mówi[9]: Ipsae illae (Thucydidis) conciones ita multas habent obscuras abditasque sententias, vix ut intelligantur, odnosi się niemniéj i do mowy pogrzebowéj Peryklesa. Jakkolwiek od czasów Cycerona Tucydydes znalazłszy tylu wydawców, kommentatorów i tłumaczy, odsłonił się nam i wyjawił prawie zupełnie, to jednak skargę podobną do téj, która się niegdyś z ust Cycerona wyrwała, szerzy i dziś jeszcze nie jeden uczony filolog. „Czytajno,” mówi jeden z nich[10], „mowę pogrzebową Peryklesa, a przekonasz się, że w niéj pełno trudnych do zrozumienia i ciemnych miejsc; chceszli w niéj niejednę myśl zgłębić, musisz słowa pojedyncze wielekroć i wielorako rozbierać i rozważać. Ja przynajmniéj wyznaję otwarcie, że chociaż mowy zawarte w pierwszych księgach Tucydydesa, dość często czytywałem, muszę jednak czytając je znowu po niejakim czasu upływie, wszystkie me myśli skupić i całą uwagę napiąć, aby je dobrze zrozumiéć.”
Bo téż Tucydydes skreślił i przeznaczył swe dzieło, nie dla pierwszéj lepszéj, ale tylko dla wybranéj klassy czytelników; nie dla samych tylko współczesnych, ale dla wszystkich następnych pokoleń; nie ku saméj tylko przemijającéj zabawie, ale ku ciągłéj nauce, i w tém tylko a nie inném znaczeniu nazywa on je: κτῆμα ε̉ς α̉εί[11]. Największy dziejopisarz starożytności jest tylko dla tych przystępny, którzy się do niego wznieść zdołają, a tego godzien on nierównie więcéj, jak tylu innych pisarzy starożytnych.
Posłuchajmy go teraz i mówiącego przezeń Peryklesa.

III.
Tuc. II, 35—46 podług edycyi Godofreda Boehmego.

Pod koniec pierwszego roku[12] wojny peloponezkiéj, Ateńczykowie prawu[13] ojczystemu posłuszni, sprawili kosztem publicznym pogrzeb tym, którzy w tym roku na polu bitew[14] polegli. Końcem przemówienia nad témi ofiarami wojny, wybrany był Perykles, syn Xantyppa. Ten w chwili ku temu wyznaczonéj, postąpiwszy od grobowca[15], wszedł na mównicę wyniesioną, zkąd go rzesza otaczających słyszéć mogła, i miał do niéj rzecz taką:
„Większa część tych, którzy z tego miejsca kiedyindziéj przemawiali, zwykła wynosić prawodawcę, który do dawnego prawa nakazującego Ateńczyków w boju poległych kosztem i zachodem narodu całego chować, dodał to jeszcze, aby i mowę pochwalną nad nimi miewano. Owi mówcy byli przekonani, że pięknie jest chwalić tych, którzy w obronie ojczyzny życie swe położyli. Mojém jednak zdaniem byłoby wystarczającém, mężów, którzy odznaczyli się czynami, czynem téż uczcić — jak to teraz, uczestnicy tego publicznego obchodu pogrzebowego, spełnioném widzicie — a nie żądać jeszcze, aby uznanie zasług mężów tylu i takich od większego lub mniejszego daru wymowy jednego mówcy zawisło. Trudno bowiem mówcy utrzymać środek, a i wtedy nawet nie zawsze jeszcze prawda mocną wiarę budzi. Słuchaczowi łączącemu znajomość czynów z przychylnością dla ich sprawców, wyda się może wnet niejedno, co o nich usłyszy, nie tyle wyświeconém, ileby sobie życzył i ile już wié; gdy tymczasem słuchacz nieświadomy tych rzeczy, poczyta niejedno za przesadzone, przez zazdrość, jeżeli usłyszy coś takiego, co możność jego przechodzi. Pochwały bowiem o drugich głoszone zwykli ludzie dopóty znosić, dopóki tuszą sobie, że sami zdołają wykonać to, co słyszeli; usłyszawszy zaś cośkolwiek, czemuby podołać nie mogli, stają się zaraz zazdrosnymi i niedowierzającymi. Ponieważ jednak przodkowie nasi uznali za dobre i postanowili, aby obywateli w boju poległych i mową czczono, nie wypada mi inaczéj, jedno zastosować się do prawa. Przyjmując więc na siebie ten prawem uświęcony mówienia obowiązek, będę się starał, wedle sił a możności mojéj, trafić do zdania i odpowiedzieć życzeniu każdego słuchacza.”
„Zacznę od przodków naszych: słuszna bowiem i zarazem téj uroczystości odpowiednia, onym pierwsze poświęcić wspomnienie. Wyłączni i ciągli mieszkańcy téj ziemi, bronili oni jéj mężnie i przekazali ją następnym pokoleniom wolną, jaką i do dziś dnia jest, puścizną. A tak godni oni uwielbienia, lecz godniejsi tego jeszcze ojcowie nasi: ci bowiem przyczyniwszy się nie bez wielkich trudów do tego, co po tamtych odziedziczyli[16], nie mało panowania[17], zostawili je żyjącym dziś synom. Atoli my, my zwłaszcza w pełniejszym wieku będący, rozprzestrzeniliśmy[18] jeszcze to panowanie i opatrzyli kraj nasz tak, że posiada teraz siły wystarczające, i do prowadzenia wojny i do utrzymania pokoju. Dzieła wojenne, którym to zawdzięczamy, dokonane częścią przez ojców naszych, częścią przez nas samych w walkach staczanych zapalczywie z napadającymi nas już to barbarami, już to Hellenami pominę[19], nie chcąc roztaczać tego, co sami wiecie; atoli jaka ustawa, jakie starania, a przedewszystkiem jaki duch i usposobienie narodowe przyczyniły się do tego, żeśmy się do tak wysokiego szczebla znaczenia i potęgi wznieśli, to, zanim przystąpię do pochwały tych tu walecznych, za ojczyznę poległych mężów, najprzód okażę[20]: będzie to jak mi się zdaje, i chwili téj godném i dla wszystkich zgromadzonych tu tak współobywateli, jako i cudzoziemców korzystném.“
„Ustawa, którą się rządzimy, jest taka, że nie mamy powodu zajrzewać praw sąsiednim państwom; owszem wzorem jesteśmy pod tym względem dla niejednych, a nie naśladowcami drugich. Nosi ona nazwę ludowładztwa, ztąd, że nie kilku tylko, ale bardzo wielu udział w rządzie bierze; wszelako gdy prawa rozstrzygające spory pojedynczych, wszystkim równe służą, bywa z ubiegających się do urzędów rzeczypospolitéj, każdy tylko w miarę odznaczenia i zasługi swojéj uwzględniany, a nie wedle tego, do jakiéj klassy społeczeństwa on należy; ktokolwiek rzeczypospolitéj pożytecznym być może i chce, ma do tego drogę otwartą, choćby był ubogim i nizkiego stanu[21]. Wolni jesteśmy obywatele, a i w życiu codzienném wolni od wzajemnéj podejrzliwości; to téż nie gniewamy się na sąsiada, jeżeli czyni jak mu się podoba, i nie dajemy mu uczuć niechęci naszéj, która aczkolwiek nie szkodzi, nie miło jednak dotyka[22]. W życiu prywatném nie narzucający sobie krępujących więzów, trzymamy się jednak w życiu publiczném ściśle ustaw, mając je w wysokiém, aż do bojaźni posuniętém poszanowaniu i będąc posłuszni każdorazowym władzom i ustawom, a zwłaszcza tym, które na korzyść pokrzywdzonych istnieją, i tym, które acz niepisane, ściągają na przestępców hańbę, głosem powszechnym zawyrokowaną[23].“
Nadto i dla ducha obmyśleliśmy mnogie po znojach wytchnienia, jakiemi są igrzyska i święta, zapełniające cały niemal rok, tudzież ozdobne mieszkań urządzenia; wszystkiego tego widok i zażycie codzienne wypogadza i rozwesela umysły nasze[24].“
„Zawdzięczamy téż wielkości miasta naszego to, że do niego ze wszystkich krain wszystko wpływa, zkąd mamy tę korzyść, że płodów obcych używać możemy jak własności naszéj, tak samo jak płodów naszéj ziemi[25].“
„Także pod względem ćwiczeń wojennych, różnimy się od przeciwników naszych[26]. Kraj nasz jest przystępny i wspólny dla wszystkich; nie masz u nas prawa, któreby cudzoziemców wydalało: owszem wolno u nas każdemu przybyszowi oglądać, co tylko chce, i wszystkiego się dowiedziéć; nie masz u nas nic ukrytego[27], nic zgoła, z czegoby nieprzyjaciel nasz nie mógł korzystać. Bo téż nie pokładamy ufności w skrytych robotach i podstępnych wymysłach, jedno w odwadze i dzielności naszéj. Co się tyczy wychowania, wiemy, że tamci (Lacedemończycy) od najmłodszych zaraz lat zaprawiają się do męztwa ćwiczeniami jak najznojniejszémi; my natomiast wychowujemy się i żyjemy, jak nam najdogodniéj, a jednak niemniéj śmiało na niemniéj krwawe boje spieszymy i zwyciężamy. Dajemy tego dowody: Lacedemonczykom, gdy nas i to nie sami tylko, lecz ze wszystkimi związkowymi swymi, na własnéj ziemi naszéj wojują, dotrzymujemy kroku[28], a i kiedy kraj ościenny orężnie nachodzimy, i to sami tylko, łatwo téż najczęściéj zwyciężamy, lubo w tym razie przychodzi nam walczyć na obcéj ziemi, z wrogiem broniącym zagród i mienia swojego. Nie zdarzyło się jeszcze, aby którykolwiek z nieprzyjaciół naszych potykał się gdzie z siłą naszą zjednoczoną; co ztąd pochodzi, iż równocześnie i o siłę morską staranie mamy, i na lądzie wojska z pośród obywatelstwa naszego na wsze strony szlemy. Jeżeli nieprzyjaciel zetrze się gdzie z jednym zastępem wojska naszego, to zwyciężywszy chwali się, że wszystkich nas rozgromił; zwyciężony zaś, głosi, że wszystkim nam nie mógł nie uledz. Jeżeli bawiąc się raczéj, niż natężając przed czasem, gotowi jesteśmy walczyć zagrzani męztwem, co nie z posłuszeństwa prawom, ale z ducha i usposobienia naszego płynie, odnosimy to w zysku, że nie dręczymy się już naprzód zaprawianiem się do znoszenia przyszłych ciosów, a gdy te nam grożą, nie mniéj odwagi i hartu duszy okazujemy, jak ci, którzy się na ciągłe trudy i znoje wskazują.“
„Z tego względu jest naród nasz godny podziwienia, a i z innych jeszcze względów. Kochamy się w pięknie, nie posuwając tego do zbytku, i kochamy się w naukach, nie popadając przytém w miękkość[29]. Bogactwa naszego używamy ku temu, aby działać, a nie aby niém błyszczeć i przechwalać się. Nie hańbi to nikogo, gdy się do ubóstwa przyznaje, ale raczéj to hańbi, gdy mogąc kto pracować, aby go uniknąć, nie czyni tego. Obywatel piastujący u nas urząd publiczny, może obok niego zajmować się także sprawami swemi domowemi, a obywatel rzemiosłu oddany, obeznać się dostatecznie z rzeczami publicznemi, bo kto w tych udziału nie bierze, tego my bardziéj, niż którzykolwiek inni, nie za bezczynnego, ale za bezużytecznego uważamy[30]. Sami długo i dobrze zwykliśmy sprawy państwa sądzić i obmyślać, trzymając się téj zasady, że słowa nie przynoszą czynowi uszczerbku, ale tylko brak pouczenia się niemi wprzódy, nim się do czynu przystąpi[31]. To téż mamy tę wyłączną zaletę, że przedsięwzięcia nasze jak najśmielsze, jak największy zwykł poprzedzać namysł i zastanowienie się, gdy tymczasem u innych narodów niewiadomość odwagę, a rozwaga bojaźń rodzi. Znać dobrze okropności wojny i słodycze pokoju, a jednak nie stronić od bojów, lecz owszem szukać ich: to dowodzi zaiste jak największéj mocy duszy“.
„Jesteśmy wspaniałomyślni, lecz w sposób przeciwny, jak większa część innych narodów, albowiem nie odbierając, lecz świadcząc dobrodziejstwa, jednamy sobie przyjaciół. Dobroczyńca chcąc należną sobie wdzięczność za wyświadczone dobrodziejstwo ciągłą przychylnością dla tego, któremu je wyświadczył, jak najdłużéj sobie zachować, bywa stalszym przyjacielem; gdy przeciwnie ten, który dług wdzięczności zaciągnął, wiedząc, że odwdzięczając się nie wyświadcza dobrodziejstwa, ale tylko dług spłaca, zwykł w przyjaźni stygnąć. Jeżeli kto, to pewno my nie wahamy się nieść pomoc każdemu, bez obliczania własnych korzyści, lecz tylko w chęci przysłużenia się sprawie wolności.“
„Jedném słowem: całą rzeczpospolitą naszę nazywam szkołą Hellady[32] i twierdziłbym, że każdy jéj obywatel łączy w osobie swojéj z największą zręcznością i ogładą dostateczne do wielorakich zawodów uzdatnienie. Że w tém nie przesadzam, lecz prawdę mówię, świadczy sama rzeczypospolitéj naszéj potęga, którą tym doskonałym przymiotom naszym zawdzięczamy. Ze wszystkich narodów jest naród nasz jeden tylko, co w zapasach z wrogiem silniejszym się okaże, niż o nim głoszono[33]; jeden tylko, co najeźdźcom swoim, pokonawszy ich, nie daje powodu do oburzenia się, że takiemu przeciwnikowi ulegli, a na podległych sobie nie ściąga zarzutu sromotnego, jakoby mieli nad sobą pana niegodnego panowania. Wielkie znaki potęgi naszéj, któréj i na świadectwach piśmiennych nie zbywa, sprawią to, że teraźniejszy i przyszłe wieki podziwiać nas będą: tego pewni nie potrzebujemy żadnego Homera, żadnego mówcy chwalącego[34], którego słowa zachwyciłyby na chwilę, lecz treść ich, choćby najwygórowańsza, nie dosięgłaby jeszcze rzeczywistości. Do każdego morza i lądu wymogliśmy sobie odwagą naszą przystęp i zostawili wszędzie nieprzetrwałe pamiątki dobrodziejstw wyświadczonych przyjaciołom i klęsk zadanych nieprzyjaciołom naszym.“
„Za taką to ojczyznę, nie chcąc jéj sobie dać wydrzeć, walczyli szlachetnie mężowie ci i polegli i za taką powinien każdy, co ich przeżył, gotów być życie swe położyć.“
„Nad zaletami i wielkością ojczyzny naszéj dlategom się tak rozwodził, aby okazać, że nam wcale o co innego walczyć przychodzi, jak tym, którzy u siebie nic podobnego wskazać nie mogą; daléj aby udowodnić, że mężowie ci, na których uczczenie teraz mówię, są ze wszech miar pochwały godni. To, com powiedział, jest już pochwałą ich największą, albowiem sławić ojczyzny naszéj wielkość, jest to sławić tych i im podobnych mężów dzielność, będącą wielkości onéj przyczyną i zarazem ozdobą[35]. Mało znalazłoby się Hellenów, których pochwała, tak jak tych tu, zrównoważyłaby się z ich czynami. Sądzę, że kto tak, jak ci, skończył, męztwo i najprzód okazawszy i ostatecznie stwierdziwszy, dowiódł tém samém, że był mężnym. Wszakże i u pośledniejszych zresztą ludzi[36], słuszna jest bohaterstwo ich w walce za ojczyznę dowiedzione wysoko poczytać: tacy śmiercią piękną zmazali plamy żywota swojego i tém się ogółowi więcéj przysłużyli, niż mu za życia, będąc członkami jego, szkodzić mogli.“
„Z tych naszych poległych bohaterów żadnemu nie odjęła dzielności chęć używania dłużéj jeszcze bogactwa swego, żadnemu nie kazała lękać się śmierci na polu bitwy nadzieja, że dźwignąwszy się jeszcze z ubóstwa mógłby się nawet zbogacić. Sławę ukrócenia wroga wyżéj ceniąc, niż wszystkie te życia korzyści i ponęty, i walkę z nim za najpiękniejsze swe zadanie uważając, chcieli oni najprzód pokonać go, a potém dopiéro owych korzyści zażywać lub o nie się ubiegać. Nadziei niepewność zwycięztwa poruczywszy, zaufali oni, gdy bitwa zawrzała, sobie samym i wtedy woleli raczéj bić się do upadłego, niż poddawszy się ocaléć. Podjęli więc walkę, narazili swe życie i w jednéj ulotnéj chwili rozstrzygającego losu, największą, nie trwogą przejęci, ale nadzieją otchnieni, zeszli ze świata[37], zostawiwszy po sobie dobre imię.“
„A tak mężowie ci byli takimi, jakimi ich ojczyzna miéć chciała. Kto ich przeżył, powinien życzyć sobie, gdy mu z wrogiem potykać się przyjdzie, więcéj szczęścia[38], lecz nie mniéj odwagi; powinien nie ograniczać się na samém tylko rozprawianiu, jak piękną i pożyteczną jest odwaga i waleczność taka: ktoby to chciał wynosić, mógłby o tém, jak to sami dobrze wiecie, siła mówić, ale okazać to także czynem, mieć na ojczyznę naszą wszędzie i zawsze oko i myśli zwrócone, rozmiłować się w niéj, poznać całą jéj wielkość, a poznawszy ją zapisać sobie w głębi serca i duszy, że sprawcami i pomnożycielami tego wszystkiego byli mężowie odwagą i męztwem natchnieni, powołania i obowiązków swoich dobrze świadomi, mężowie bez plamy i skazy, którzy nawet wtedy, gdy w przedsięwzięciu jakiém niepowodzenia doznali, nie pozbawili przeto ojczyzny rad i usług swoich, lecz owszem przynieśli jéj w dani, co najdroższego mieli. Poświęcili się dla ogółu a dla siebie zyskali przez to nieśmiertelną chwałę i najokazalszy grobowiec, nie ten, w którym teraz spoczywają, ale ów, przy którym sława ich, ilekroć się sposobność mówienia o nich lub naśladowania ich nastręczy, w wiecznéj pozostanie pamięci. Albowiem znakomitych mężów grobem jest ziemia cała, i nie sam tylko napis na pomniku wystawionym im na ziemi ojczystéj świadczy o nich, ale i na obcéj ziemi, gdzieby daremnie napisu takiego szukano, żyje u każdego pamięć nie tyle może czynów ich, ile ducha, który ich do takowych pobudził.“
„Tych teraz naśladować, tym teraz wyrównać się starajcie. Przekonani mocno, że szczęście w wolności a wolność w duchu odwagą, męztwem i walecznością tchnącym leży, dzielcie ochotnie trudy i niebezpieczeństwa wojny. Albowiem nie ten, co wlecze dni żywota w nędzy i niedoli bez nadziei pomyślniejszéj losu zmiany, ale ten, co się jeszcze w życiu swém zmiany szczęścia obawiać może i co w razie przegranéj najdotkliwszą poniósłby stratę, życie narażać winien. Męża podniosłego serca boli każde za tchórzostwem idące poniżenie bardziéj, niż zgon, który na polu bitwy wśród wytężenia sił i wspólnéj nadziei nawet uczuć się nie daje.“
[39]„Dlatego téż nad wami, rodzice obecni tych tu walecznych, za ojczyznę poległych mężów nie ubolewam, ale raczéj pocieszyć was chcę. Wszakże nie zapomnieliście jeszcze, żeście wzrośli wśród zmiennych życia kolei, wszak wiecie, że ten szczęśliwy, komu los dozwolił tak pięknie skończyć, jak ci skończyli, i taki żal po sobie zostawić, jaki wy po tych macie, kogo szczęśliwie upłynionemu życiu równie szczęśliwie zgon odpowiedział[40] Trudno, wiemci to dobrze, przekonać was, że tak jest, was, którym szczęście drugich, to szczęście, któregoście sami niegdyś doznawali, tak często stratę jego przypominać będzie. Oto nie brak dobra, któregośmy jeszcze nie zakosztowali, ale strata tego, d do któregośmy już nawykli, żal rodzi. Lecz znoście to mężnie, krzepiąc się, kto jeszcze jest w sile wieku, nadzieją nowego potomstwa. Ojcu nie jednemu zastąpi syn późniéj narodzony stratę nieboszczyka a ojczyznie przyniesie to dwojaki pożytek: zapełni próżnie między ludnością powstałe i przyczyni się do powszechnego bezpieczeństwa. Obywatel nie mogący porówno z innymi synów na obronę ojczyzny stawić, nie może téż o dobru jéj równie sprawiedliwie, jak ci inni, radzić i stanowić.“
„Wy zaś, coście wiek rodzicielstwa już przekroczyli, spędziwszy większą część żywota waszego szczęśliwie, poczytajcie to sobie za czysty zysk, a pomni na to, że reszta dni waszych już policzoną jest, szukajcie ulgi sercu waszemu i pociechy w chwale tych tu bohaterów, których rodzicami byliście. Pragnienie sławy jedno tylko nie starzeje się; starca już zużytego cieszy nie pomnażanie zysków, jak to niektórzy utrzymują, ale cześć, jakiéj od ziomków swoich doznaje.“
„Was, synowie i bracia obecni tych tu ojczyznie zasłużonych mężów, czekają, jak to przewiduję, wielkie do zwalczenia trudności. Zmarłego zwykł każdy chwalić i nie prędko was, choćbyście jak najbardziéj się zasłużyli, na równi z nieboszczykami, lecz w najlepszym razie nieco niżéj od nich postawi. Albowiem żyjący nienawidzi każdego, który się z nim o lepszą ubiega, i tylko tego, który już żadnych nie stawia mu przeciwności, czci i miłuje, pewny, że w nim nie znajdzie już współzawodnika.“
„I do was, niewiasty, któreście teraz w stan wdowi popadły, wypada mi z kolei przemówić: zamknę to w kilku słowach mających was zachęcić do wytrwałości w pełnieniu powinności waszych[41]. Wiedzcież więc, że będzie to dla was wielką chlubą, jeżeli odpowiecie godnie temu, co płci i powołaniu waszemu przystoi, i że ta na nią zasłuży[42], o któréj bądź to chwalebnych, bądź to nagannych postępkach najmniéj rozgłosu między mężczyznami będzie.”
„Uczyniłem więc i ja prawu zadosyć, powiedziawszy nad tymi zgasłymi, com stosownego wiedział, i w rzeczy saméj ci w cieniu śmierci spoczywający już teraz są uczczeni, a nadto dzieci ich będzie od dnia dzisiejszego aż do ich pełnoletności[43], rzeczpospolita własnym swym kosztem wychowywała. Taki ona za takie męztwo i poświęcenie się swych obywateli przeznacza nagrody wieniec, zaszczytny dla tych zgasłych a dla pozostałych po nich korzystny. Im większe bowiem w kraju jakim są męztwa nagrody, tém dzielniejszych téż liczy on obywateli.”
„A teraz wypłakawszy się, każdy nad tym, który mu krwią najbliższy był, rozejdźcie się.”

separator poziomy





  1. Tuc. I, 22, 1.
  2. Tuc, I, 140—144; II, 35—46; II, 60—64. Jednę mowę Peryklesa, w któréj tenże siłę zbrojną i zasoby wojenne Aten wylicza, podaje Tucydydes streszczoną w mowie zawisłéj. II. 13.
  3. Menexenos, pag. 236.
  4. Fredros, pag. 269 i 270.
  5. Tac. II, 65, 2,
  6. Odjąć rzeczypospolitéj młodzież, jestto to samo, co pozbawić rok wiosny.
  7. Thucydidesa Historya wojny peloponezkiéj. Przekładał z greckiego Antoni Bronikowski. Zeszyt I zawierający księgi I i II, Poznań rok 1860.
  8. Str. 81; Tuc. II, 42, 4.
  9. Cic. de Orat. 9, 30.
  10. Kirchhoff w rozprawie swéj umieszczonéj w programacie gimnazjum brylońskiego z r. 1860, noszącéj tytuł: Thucydides Graecorum ingeniosus rerum gestarum scriptor atque inter omnes, qui similes exstiterunt, antiquitatis historicos princeps. Pag. 16.
  11. Tuc. I, 22, 4.
  12. W drugim roku 87 olimpiady czyli w r. 431 przed erą chrześciańską, w porze zimowéj zaczynającéj się podług Tucydydesa, który rok cały na dwie tylko pory, latową i zimową dzieli, od początku miesiąca października a ciągnącéj się aż do końca marca.
  13. Piękne to prawo chowania Ateńczyków w boju poległych kosztem publicznym, miał ustanowić Solon; prawo zaś zalecające, aby nad nimi każdą razą przemawiano, nastało późniéj, lecz niewiadomo, kiedy i przez kogo (Dionys. Archaeol. 5, 17). Nad poległymi i to dopiéro po dokonanym akcie pogrzebienia ich prochów, przemawiał zwykle jeden tylko umyślnie ku temu wybrany mówca, talentem i znaczeniem najbardziéj się między Ateńczykam i odznaczający. Tą razą był nim Perykles.
  14. W małych zresztą utarczkach podjazdowych pod Rytami i Frygiami, gdzie jak Tucydydes wyraźnie powiada II, 22, 2, ze strony Ateńczyków padło nie wielu.
  15. Grobowiec ten znajdował się w zewnętrznéj części Kerameiku, najpiękniejszego Aten przedmieścia. Chowano w nim zwykle w sposób prawem przepisany wojowników poległych. Tylko tych, którzy na polach Maratońskich a podług Herodota i pod Plateami zginęli, pochowano na znak większego uczczenia zaraz na miejscu odniesionego zwycięztwa.
  16. Było to szczupłe dziedzictwo, bo granicami saméj tylko Attyki objęte.
  17. Było to naczelne dowództwo i zwierzchnictwo nad wielką częścią państw helleńskich, przyznane Ateńczykom podczas wojen perskich. W tłumaczeniu mojém opuściłem: ὅσην ἔχοηεν, ile go (panowania) posiadamy, albowiem sprzeciwia się to myśli zawartéj w następném zaraz zdaniu, gdzie jest mowa o rozprzestrzenieniu tegoż panowania.
  18. Rozprzestrzenienie to nastąpiło za Peryklesa i głównie przez niego. Państwo ateńskie składało się w r. 448 przed Chr., kiedy najrozleglejszém było, z miast helleńskich w Tracyi, Hellespontu i Propontydy: ze wszystkich prawie osad helleńskich w Azyi, ze wszystkich wysp na morzu Egejskiém prócz Melos, Tery i Krety; w Helladzie właściwéj należały do niego: Trezena, Megara, Lokry, Naupakt, czasowie Focyda z Beocyą; wpływowi jego ulegała nadto Achaja i Argolida.
  19. Przedmiot ten tak stosowny w mowie tego rodzaju, nie mógł być tak pominiętym, atoli Tucydydes uważał tu za zbyteczne mówić jeszcze o rzeczach, którym poprzednio w historyi swojéj kilka stronnic (I, 73 i 74) był poświęcił.}}
  20. W tém podany jest plan całéj mowy, składającéj się z dwóch wielkich części: z szybkiego poglądu na ustawę, stosunki wewnętrzne i zewnętrzne, stan kwitnący i potęgę rzeczypospolitéj ateńskiéj i na pochwałę obywateli w obronie téjże poległych.
  21. Myśl zdania całego jest ta, że u Ateńczyków była z nazwy demokracya: lud bowiem do rządu należał i miał równe prawa; lecz w rzeczy saméj istniało u nich panowanie przedniejszych, arystokracya, i to nie rodu, ale zasługi, co się najwydatniéj przy obsadzaniu urzędów publicznych okazywało. Przy ἀπὸ μέρoνς, wedle klassy społeczeństwa, miał mówca na myśli oligarchie, mianowicie spartańską, gdzie jedna tylko uprzywilejowana klassa, tak nazwani ὁμο̃ιοι, wyłącznie rządy i urzędy sprawowała. I w dalszym ciągu téj mowy zmierza nie jedno do Lacedemończyków, lubo ich Perykles raz tylko po nazwisku wymienił. Taki wzgląd na nieprzyjaciół ma w sobie coś szlachetnego.
  22. Inaczéj było w Sparcie: tam w stosunkach życia prywatnego, jeżeli to istotnie było, panowała nieufność, podejrzliwość i wielki rygoryzm.
  23. Są to odwieczne prawa natury i moralności w serca ludzkie wlane.
  24. Lacedemończycy przestając na igrzyskach i świętach obchodzonych bez wystawności i na mieszkaniach urządzonych jak najprościéj, nie mogli téż niczém ponurego umysłu swego rozweselić.
  25. Téj korzyści nie miała i nie mogła mieć Sparta, 5 mil od morza odległa, niehandlowna, dla obcych mało przystępna.
  26. Mianowicie Lacedemończyków, którym jak wiadomo, prawa Likurga w ćwiczeniu i zaprawianiu się do wojny główne zadanie życia wytknęły. Cały ten ustęp mowy Peryklesa, odnoszący się do ćwiczeń wojennych i osiągniętych ztąd skutków, jest porównaniem pod tym względem Ateńczyków z Lacedemończykami, tworzącém w końcu przeciwieństwo dla piérwszych nader pochlebne.
  27. Jak to było u Lacedemończyków, którzy przed obcymi kryli się z urządzeniami, siłą zbrojną i polityką swoją. Słusznie téż zarzuca im Tucydydes gdzie indziéj: τὸ κρυπτὸν ιη̃ς πολιτει̉ας, arcana imperii.
  28. Poszedłem tu za powagą Doederleina, który to miejsce w ten sposób zmienił i uzupełnił: οτε γὰρ Δακεδαιμονίοις εἲκομεν ον̉ καδ ἑκάδτους, zamiast znajdującego się w rękopismach: οὔτε γὰρ Λαχεδαιμόνιοι καδ εκἀδτους.
  29. Ateńczykowie kochali się w pięknie, nie przesadzając tego, jak to narody oryentalne, mianowicie Persowie, czyniły, i kochali się w naukach, nie pozbawiając się hartu duszy, jaki to wpływ szkodliwy oddawaniu się naukom Lacedemończykowie przypisywali.
  30. Inaczéj rzecz się miała w oligarchiach, w których interesie leżało, aby z wyjątkiem klassy panującéj, wszystkie inne od udziału w sprawach publicznych wykluczone były.
  31. Perykles oczyszcza tu Ateńczyków z czynionego im tak często zarzutu zbytecznego zajmowania się sprawami państwa, częstego obradowania nad niemi i połączonéj z tém wszystkiém wielomówności.
  32. Atenom dostały się w starożytności inne jeszcze zaszczytniejsze nazwy, jakoto: πάντων ἀνθρώπων παιδευτήριον, πρυτανεῖον τῆς σοφίας, ἑστία τῆς Ελλάδος, uczelnia ludzkości, gospoda mądrości, ognisko Hellady.
  33. Tém dotknął mówca Lacedemończyków, którym nawet posłowie Koryntu ze Spartą sprzymierzonego wręcz powiedzieli, że Spartanie w chwilach próby nie zawsze się tak wielkiemi okazywali, za jakich ich powszechnie uważano i głoszono. Tuc. I, 69, 5.
  34. Zamiast: οἴτε Ομήρου επαινετον οὔτε ὄσεις ἔπεσι μὲν τὸ αὐτίκα τέρψει, czytam z Doederleinem: οὔτε Ὁμήρου οὔτε ἐπαινέτου ὄσεις ἔπεσι κ. τ. λ.
  35. Jestto zręczne przejście od pochwały rzeczypospolitéj ateńskiéj do pochwały obywateli w obronie téjże poległych.
  36. U barbarów.
  37. Przypomina to wiersz Horacego: horae momento aut cita mors venit aut victoria laeta.
  38. Aby nie zginął z ręki wroga, jak wojownicy tą mową uczczeni.
  39. Odtąd aż do zakończenia téj mowy pociesza Perykles rodziców synów, braci i żony poległych wojowników. Jestto drugiéj części téj mowy druga połowa.
  40. Zamiast: καὶ οἶς ἐνευδαιμονῆσαι τε ό βίος όμοίως καὶ εντελευτῆσαι ζυνεμετρήθη, czytam: καὶ ο. ε. τ. ο. β. καὶ ὁμοἦὶως κ. τ. λ..
  41. Wyrazy: γυναιχεῖα ἀρετή, znajdujące się u Tucydydesa w pierwszém zdaniu, przeniósłem do drugiego i połączyłem je z wyrazem: παραίνεσις (zachęcenie) wymagającym jeszcze dopełnienia swéj myśli. Αρετή, użyte o niewiaście, znaczyło u Greków pełnienie powinności od płci i powołania jéj nieodłącznych.
  42. Tak tłumaczę aposiopezę grecką: τἁύτης μεγάλη ἡ δόξα, po zdaniu względném: ἱ ς ἄν.... χλθος ἦ.
  43. Aż do 18 roku życia.




Zobacz też



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Perykles, Tukidydes, Anastazy Cywiński i tłumacza: Anastazy Cywiński.